piątek, 18 października 2013

blog zostaje zawieszony

blog zostaje zawieszony do odwołania. 


więcej szczegółów znajdziecie na mojej podstronie.

czwartek, 3 października 2013

Ten - "Zgubiłeś tam coś?"


– Anastasio, czy mogłabyś mi pomóc? – Ballack ponowił pytanie a Włoszka zastanawiała się przez chwilę, czego on tak naprawdę od niej oczekuje. Zaintrygowało ją to, że jego głos nie był teraz ani władczy, ani przepełniony nieuzasadnioną jak dla niej wesołością. No dobra, może tylko trochę. Ale, że niby ona ma teraz do niego wejść? Przebywanie z Michaelem sam na sam, a już szczególnie w pomieszczeniu o powierzchni mniejszej niż jeden metr kwadratowy to chyba nie jest dobry pomysł. A co jeśli będzie niekompletnie ubrany? Tylko… Czy jej to właściwie robi jakąś różnicę? Przecież już widziała go w samych bokserkach.
Weszła do środka. A jednak był kompletnie ubrany. Statystycznie rzecz biorąc 99% kobiet przekraczających próg tej przymierzalni byłoby teraz zawiedzione niczym Sergio Ramos eksperymentujący z blond farbą przez co (dodając jeszcze to charakterystyczne spojrzenie) nieświadomie upodobnił się niemalże do samego wielkiego Juppa Heynckesa. A co z tym 1%? Pewnie by zemdlało na sam widok tej opalonej, przystojnej twarzy na której tak często malował się leniwy uśmiech, chłodna a zarazem seksowna obojętność lub uroczy grymas niezadowolenia, który wywoływał u kobiet nieodpartą chęć zaopiekowania się nim i podjęcia wszelkich prób spełnienia jego oczekiwań.
– Coś się stało? – Niemiec skierował swoje zawadiackie spojrzenie na jasne, przyozdobione słodkim uśmiechem od którego mocniej zabiło mu serce, oblicze Anastasii.
– Suwak mi się chyba popsuł. – To chyba było ostatnia rzecz, jakiej się spodziewała i jaką chciała usłyszeć.
– Zdejmij spodnie... –
– Co? – Wszedł jej w słowo. – Nie robię takich rzeczy na pierwszej randce. – Uśmiechnął się szerzej ujawniając tym samym dwa rzędy śnieżnobiałych zębów. Wyglądał dwa razy bardziej denerwująco i pięć razy bardziej pociągająco niż zazwyczaj. Westchnęła przeciągle.
– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło. Zaraz przyniosę ci jakieś inne. –
– Nie chce innych, chcę te. – Rzekł zdecydowanie i tym samym jakby ucinając ewentualną dyskusję. Och, jak ona nie lubiła jak on się rządził. Chociaż przekomarzanie się z nim to już inna sprawa.
A niech go szlag. Pomyślała. To była ostatnia para spodni w tym rozmiarze. Czyżby o tym wiedział? Nie, aż taki przebiegły to on chyba nie jest, a raczej nie wygląda.
No dobrze, wszyscy wiedzą, że się mylę, tym bardziej Anastasia więc cofam to.
Czy gdyby panna Weyden umiejętnie nim pokierowała zgodziłby się na inny fason? Michael i zgadzanie się na to, co się mu proponuje? To absurdalne. I co z tym fantem zrobić? Westchnęła po raz kolejny. Zna go niemalże od tygodnia i już majstruje mu przy rozporku. No pięknie się zaczyna.
– Chodź tu. – Rzuciła choć stał zaledwie kilka centymetrów od niej jednocześnie mierząc go jakby obojętnym spojrzeniem.
– A może trochę milej? I bądź… ostrożna. – Mruknął a jego twarz wykrzywił olśniewający uśmiech, obok którego nie można było przejść obojętnie.
– Po prostu tu się coś zacięło, ale już jest w porządku. – Skwitowała unosząc głowę na tyle, by móc na niego spojrzeć. Czuła się dziwnie, a to uczucie cały czas się nasilało, kiedy tak patrzyła w niebieskie tęczówki Niemca i widziała w nich swoje odbicie. Ballack w tej chwili rozmyślał nad głównymi zastosowaniami tegoż pomieszczenia i na swojej liście nie znalazł ani jednego punktu, który odpowiadałby temu, co on chciał w tej chwili robić i który rozpoczynałby się na literę S. Ach, ci mężczyźni, tylko o sporcie myślą. Ana czując, że już nie jest potrzebna wyszła z przebieralni. Drzwi z tej obok uchyliły się nagle a w zasięgu jej wzroku pojawił się wysoki szatyn w obcisłym T-shirtcie, który eksponował nie tylko jego mięsnie, ale i jego kolor wyraźnie kontrastował z tatuażami na lewym przedramieniu.
– Czy mi też mogłaby pani pomóc? – Zapytał z nadzieją i posłał kobiecie jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów.
– O nie, ta pani jest ze mną. – Wyraźnie podkreślił Michael i z powrotem wciągnął brunetkę do środka.
– A to ty nie wiesz, że bliźnim należy pomagać? – Spytała przesadnie trzepocząc swoimi długimi, czarnymi rzęsami.
– Mówisz zupełnie tak, jakby cię Kaka już zaczął nawracać. – Podjął zmieniając koszulkę a ona bardzo starała się nie patrzeć, jednak jej nie wyszło.

— ▪ —


 Włoszka jak typowa kobieta rozglądała się po wystawach sklepowych co oczywiście równało się z tym, że po części ignorowała paplaninę Ballacka a jej ciemne oczy niczym rentgen prześwietlały wszystkie sklepowe półki. Nie chodziło o to, że była nałogową zakupoholiczką i nie umiała oprzeć się tym wszystkim atrakcyjnym cenom i wyprzedażom. Po prostu miała to zapisane w genach.  
– Teraz tutaj. – Michael tracił Anastasię porozumiewawczo jakby wreszcie domagał się określonej reakcji i choć odrobinę uwagi z jej strony.
– Od kiedy gustujesz w damskich fatałaszkach? Czy ja o czymś nie wiem? – Zakpiła spodziewając się po tym jakiejś ciętej riposty, ale nic takiego nie nastąpiło. Chwycił jej drobną dłoń, splótł ich palce i ruszył do środka dając jej tym samym znak, że ma iść za nim. 
– Chciałem tylko zrobić prezent mojej dziewczynie. – No proszę, a więc pan Ballack ma dziewczynę.
– A czy ona nie jest aby wypełniona powietrzem i nie wygląda wiecznie jakby była zdziwiona? – Anastasia korzystając z okazji pozwoliła sobie na od dawna planowany przejaw złośliwości w stosunku do Niemca. Ku jej zdziwieniu wcale nie przyniosło jej to przyjemności. Mało tego, jego ostatnie słowa dziwnie na nią zadziałały. Jej wyobraźnia od razu podsunęła jej obrazek, na którym wysoka, wytapirowana, silikonowa blondynka klei się do Michaela a sukienka ledwo zakrywa jej wielki,  - szkoda, że nie pełen celulitu - tyłek. Kobieta mimowolnie się skrzywiła. Bez odpowiedzi pozostaje jednak pytanie, czy zrobiła to dlatego, że mimo wszystko ukłuło ją uczucie zazdrości, czy po prostu dlatego, że MB13 mógłby mieć taki gust co do kobiet. Mężczyzna jakoś specjalnie nie zareagował na jej słowa. Uniósł tylko brwi i zmierzył ją takim spojrzeniem, jakby właśnie wyobrażał sobie jak wygląda nago i wcale się z tym nie krył. Ana skrzyżowała ręce na piersi. No dobrze, już będzie grzeczna, tylko niech tak na nią nie patrzy.
– A ja mam ci pomóc wybrać, tak? Masz już coś konkretnego na myśli? – Starała się udawać obojętną.
– Najchętniej kupiłbym jej jakąś fajną bieliznę, ale obawiam się, że mogłaby opacznie zrozumieć taką formę prezentu. – Odparł bez zastanowienia.
– To może buty? Kobiety uwielbiają buty. – Zaproponowała z entuzjazmem.
– Nie wiem czy to dobry pomysł. Mógłbym nie trafić w jej gust, mogłyby nie pasować do niczego… – Włoszka położyła dłoń na ramieniu bruneta i zaczęła spokojnie.
– Michaelu, musisz wiedzieć, że powiedzmy jeśli buty nie pasują w jakimś sensie do stroju, to na pewno pasują do bielizny. – Niemiec teraz poświęcił więcej uwagi aby przyjrzeć się ciemnogranatowym szpilkom Any, które na pierwszy rzut oka współgrały tylko z pomalowanymi na podobny odcień paznokciami.
– Nie wódź mnie na pokuszenie. – Mruknął a ona podniosła ręce w poddańczym geście.
– Może zamiast tracić czas, przybliżyłbyś mi jakoś jej postać. Może wtedy łatwiej by mi było ci coś doradzić. – Rzuciła rozglądając się po pomieszczeniu wypełnionym typowo kobiecymi częściami garderoby w poszukiwaniu jakiegoś szkaradztwa. To mogłaby być interesująca forma zemsty.
– Jest mądra, ładna… właściwie bardzo ładna – Poprawił się szybko spoglądają w jakiś bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Anastasia miała tylko nadzieję, że to nie wyeksponowany biust manekina, który stał w pobliżu. – jest mniej więcej twojego wzrostu, figurę właściwie też ma podobną. –
– Ja bym chyba jednak obstawała przy butach. – Michael nie miał pewności czy go w ogóle słuchała ponieważ właśnie przyglądała się jakimś bluzkom. – Wiem, czarne szpilki będą idealne. No wiesz, uniwersalne, będą pasowały do wszystkiego. – Niemiec tylko pokręcił głową.
– Nie, ona ma dużo czarnych rzeczy. Właściwie ubiera się prawie tylko i wyłącznie na czarno, ciekawe dlaczego… –
– Może dlatego, że czarny wyszczupla? – Zmarszczyła nos w ten swój charakterystyczny, nieco zabawny sposób kiedy zdała sobie sprawę, że mówi o niej.
– Nie ma co wyszczuplać…–
– Ballack, czy ty sobie ze mnie żartujesz? –
– Nie, po prostu chciałem ci się jakoś odwdzięczyć. Bo wiesz, to wcale nie miało tak wyglądać…–
– A nie przyszło ci do głowy, że może wystarczy zwykłe „dziękuję”? Ewentualnie jakieś zapewnienie o tym, że przestaniesz być w przyszłości taki arogancki i bezczelny? –
– To może jednak wrócimy do pomysłu z bielizną? – Uśmiechnął się do niej nieziemsko a jej na chwilę zaparło dech piersiach. Dlaczego ta jego przystojna gęba tak na nią działała?
– Ja naprawdę niczego od ciebie nie oczekuję…. –

— ▪ —


– Ale skoro już tu jesteś to może chociaż coś przymierz. Proszę. –
– O, Michael użył słowa „proszę” – Zdziwiła się i zmrużyła powieki. – Musieli cię podmienić kiedy się odkręciłam. – Niedowierzała.
– Więc? –
– No dobrze, przymierzę o ile w coś się wcisnę. – Kiedy Niemiec usłyszał jej przesycony wesołością głos, od którego powoli się uzależniał, zrobiło mu się jakoś tak… lżej.
– Na pewno coś znajdziemy. – Podjął przypatrując się wieszakom z sukienkami. Przesuwał je to w prawo to w lewo aż wreszcie w jego ręce trafiło krawieckie dzieło sztuki, tyle, że miało paskudny brzoskwiniowy kolor, który kojarzył mu się tylko z tym pamiętnym popołudniem, kiedy jego świat się zawalił.
– Niebieska. Niebieska będzie lepsza. – Odparł.

— ▪ —


– Nie wyjdę. Wstydzę się. – Michael uniósł brwi jakby nie dowierzał w to, co słyszy.
– Nie przesadzaj, przecież nie każe ci wyjść nago… – …choć właściwie bardzo bym chciał. Dokończył, ale to już w myślach. – Nie może być aż tak źle. – I faktycznie nie było, bo kiedy pojawiła się przed nim niczym nimfa wodna, nie wiedział na jakiej części jej ciała powinien skupić swój wzrok. Ta sukienka była dla niej wprost stworzona. Teraz mógł w pełni podziwiać jej nagie ramiona, które niczym peleryna okrywały długie, czarne loki…
– Chyba za dużo odsłania, nie sadzisz? –
I podziwiałby jeszcze więcej, gdyby nie facet, który pojawił się praktycznie znikąd.
– Jak dla mnie, to mogłaby jeszcze więcej odsłaniać, bo niezaprzeczalnie jest na co popatrzeć. – Ballack zgromił go wzrokiem. Wiedział, że facet ma rację, ale to, że tak bezczelnie gapił się na Anastasię bardzo mu przeszkadzało.
– Ciekawy jestem co na te słowa powiedziałaby pańska żona. – Mruknął podnosząc się z sofy. Tego właśnie nienawidził – facetów, którzy zamiast pilnować własnych żon podrywają inne kobiety, albo facetów, którzy zamiast podrywać inne kobiety zajmują się cudzymi żonami.
Anastasia stała teraz naprzeciwko lustra i przez moment przypatrywała się własnemu odbiciu. No dobrze, już nie tylko własnemu, bo Michael stanął za nią. Mężczyzna położył dłonie na jej biodrach, nachylił się i oparł brodę na jej ramieniu. Trochę zaskoczył tym brunetkę, ale to było dla niej coś nowego, coś przyjemnego, kiedy tak pod wpływem jego dotyku serce zaczynało szybciej pompować krew a ona prawie zapominała jak się oddycha. Była trochę oszołomiona jego bliskością, jednak podobało jej się to. Najchętniej odwróciłaby się i…
No właśnie, i?
– Mógłbym na ciebie patrzeć, trzymać cię w ramionach godzinami. – Szepnął muskając nosem szyję brunetki. To był odruch, nie panował nad tym. Przy niej w ogóle zapominał o swoich wcześniejszych postanowieniach, nie poznawał sam siebie. Patrząc w ich wspólne odbicie nabierał przekonania, że tym razem nie powinien a po prostu chce spróbować. Z Anastasią. Byłby jeszcze większym idiotą gdyby zaprzepaścił szanse jaką w tym momencie daje mu los. Może to jeszcze nie koniec? Może dopiero u jej boku zacznie tak naprawdę żyć? Bardzo chciał w to wierzyć w każdym razie. Przeczucie mówiło mu, że Ana nie mówi mu jednak wszystkiego. I miał rację. Włoszka toczyła właśnie w myślach ciężką bitwę. „Daj sobie spokój, i tak nic z tego nie będzie. On tego nigdy nie zrozumie. Nigdy.” Słowa te odbijały się echem w jej głowie powodując tym samym nie małą dezorientację. Michael wzmocnił uścisk jakby bał się, że mu ucieknie. I faktycznie, w końcu to zrobi, bo zda sobie sprawę, że na niego nie zasługuje.
– Zgubiłeś tam coś? – Odezwała się z trudem.
– Wcale nie patrzyłem. – Odpowiedział bez zastanowienia patrząc jej w dekolt. – Dopiero teraz patrzę. I jeżeli nie masz nic przeciwko, to chętnie bym sprawdził. – Ana odwróciła się, by móc spojrzeć w te jego pełne błękitu ślepia, w których mogłaby niemalże utonąć i uwodzicielski uśmiech jak gdyby zarezerwowany tylko dla niej. Ballack nadal ją obejmował a ona właśnie poprawiała kołnierzyk jego koszuli. Wpatrzeni w siebie szeptali coś między sobą by zaraz zanieść się śmiechem.
– Cóż za szczęśliwa para. – Stwierdziłby teraz zwykły obserwator. O nie, ani nie do końca szczęśliwa, ani nie para.

— ▪ —  — ▪ —  — ▪ —  — ▪ —  — ▪ —

coż mogę przedstawić jako swoje usprawiedliwienie? 
na pewno nie brak weny. 
opowiadanie nie jest jeszcze nawet w połowie, a ja wykryłam u siebie bardzo dziwną przypadłość, wewnętrzną blokadę. zdałam sobie sprawę, że prędzej czy później będę musiała rozstać się z moimi bohaterami i nie bardzo mi się chyba jakoś ten pomysł podoba dlatego chyba na wpół świadomie wypieram się brakiem czasu i nic nie piszę, nie dodaję bo chcę jak najbardziej oddalić ten moment, kiedy będę musiała zakończyć tego bloga. ;)
czy Wam też jest trudno rozstawać się z Waszymi bohaterami? jak sobie z tym radzicie? ;)
ale dobra, mobilizuję się już. może nowymi projektami, jakie nie długo bede pragnęła rozpocząć zapełnię pustkę po Anie i Michaelu. no kurczę, to moi ulubieńcy chyba.
nie długo też powinien pojawić się rozdział na blogu o Benzemie. ;)

a tak poza tym jest świetnie. Bayern i Real dają radę. <3

niedziela, 4 sierpnia 2013

Nine - "Czy mogłabyś mi pomóc?"


Anastasia podniosła wzrok znad dokumentów, które właśnie wkładała do jednego z granatowych segregatorów aktualnie leżących na jej biurku, a które jeszcze pół godziny wcześniej stały sobie jak gdyby nigdy nic uporządkowane w kolejności alfabetycznej na jednym z przeznaczonych do tego regałów.
– Hej. – Na dźwięk barytonu Casillasa drgnęła niczym Alonso, który zasnął w szatni podczas przerwy pamiętnego meczu z Barceloną; którego po wielu jakże dziwacznych próbach udało się wreszcie obudzić trenerowi Mourinho, jednak tylko dlatego, że użył do tego mocno już zużytej skarpetki Fabio Coentrao. Czyżby katalońscy fani rzucili wtedy urok na tego jakże wspaniałego i przystojnego pomocnika z numerem czternastym? Nawiedzony Kepler pierwszy wysunął takie oskarżenie. Prawda była taka, że Xabi już od kilku dni po prostu sypiał na kanapie w salonie, co niekoniecznie pozwalało mu się wyspać i było niezbyt przyjemnym doświadczeniem dla jego nad wyraz delikatnego kręgosłupa. A dlaczego tam sypiał? Dobrze, może nie zapomniał o rocznicy ślubu, ale według Nagore zapas proszku do prania i nowa deska do prasowania to niezbyt romantyczne prezenty. A podobno sam gest się liczy…
Ale wracając….
– Nie przeszkadzam? – Iker stał w drzwiach trzymając dłonie za plecami. To nie był typowo bramkarski nawyk.
– Ależ skąd. – Kiedy otrzymał przyzwolenie ruszył w kierunku biurka stojącego niemalże w samym centrum pomieszczenia i wyciągnął w jej stronę wieszak z czarną sukienką. Tak, tą samą, która Ana miała na sobie dwa dni temu na bankiecie. Brunetka znieruchomiała. Była teraz prawie jak marmurowy posąg. Prawie bo zdradzały ją tylko mrugnięcia powiek kiedy wpatrywała się kolejno to w bramkarza, to ponownie w część swojej garderoby. – Słuchaj…, Michael mi to dał. Znaczy miał ci oddać osobiście, ale coś mu wypadło i musiał jechać zaraz po treningu. – Wytłumaczył pan i władca realowskiej bramki. Nie tylko panna Weyden czuła się w tej chwili trochę niezręcznie. To, co zrodziło się w głowie Ikera, kiedy Ballack ot tak po prostu podawał mu jej sukienkę nie było niczym przyzwoitym. Co prawda byli kumplami, można by rzec nawet najlepszymi, ale…
Dlaczego Anastasia miała wrażenie, że Ballack zrobił to specjalnie? Pracuje tu zaledwie od kilku dni i to właściwie dzięki Ikerowi a teraz on pomyśli sobie Bóg wie co. A co, jeśli ktoś widział bramkarza paradującego z jej sukienką? Co ludzie pomyślą?! Nie chciała nawet o tym myśleć. Przecież nikt nie wysnuje wniosków, że zapewne zatrudnił się pralni, żeby sobie trochę dorobić. Czemu Michael nie raczył zapakować jej nawet w pokrowiec?! Ana usiłowała przybrać normalny wyraz twarzy, jakby się tym wszystkim wcale nie przejmowała. Na jej obliczu zawidniał też blady uśmiech. Naturalny - a przynajmniej z założenia tak miał wyglądać. I jak z tego wybrnąć?
 – Ach tak, a kwitu z pralni ci nie dał? – Spytała nagle neutralnym tonem a Casillas pokręcił tylko przecząco głową. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Miała wrażenie, że jej policzki pokryły się purpurą. – To dobrze. Jeszcze by tego brakowało… Jakby nie patrzeć to w końcu z jego winy wylądowałam w basenie. – Zamaszystym gestem zamknęła segregator i odstawiła go na miejsce. Iker złapał się na tym, że podążył wzrokiem za jej zgrabną sylwetką i wcale nie przypatrywał się jej plecom w tym momencie. – Właściwie jest mi winien, chociaż to, za to jak wspaniałomyślnie odwiozłam go do domu. – W tej jednej chwili wszystkie wątpliwości bramkarza zostały rozwiane. Miał już pewność, że u niego była i dziwnie się z tym czuł. Do tego ten basen… Chyba nie chciał wiedzieć już nic więcej, dlatego szybko zmienił temat.
– I jak praca? Nie przeszkadza ci, że na co dzień musisz obcować ze sportem? – Zapytał obserwując jak odkłada sukienkę na sofę. Anastasia zaczekała z odpowiedzią, aż usiadła na krześle po drugiej stronie biurka naprzeciwko Casillasa.
– Praca super, właściwie tonę w papierach, ale to i tak dużo lepsze niż sprzątanie, wierz mi na słowo. A co do sportu… – Przerwała na chwilę jakby porządkowała w głowie myśli a wszystko po to, by nie powiedzieć za dużo a zgrabnie wybrnąć z tematu. – … nigdy nie był mi obcy. – Iker uniósł brew nie kryjąc tym samym swojego zaciekawienia. – W szkole średniej grałam w kosza. – Wyjaśniła. Santo starał się nie roześmiać. Ponownie omiótł ją wzrokiem. Taka wątła dziewczyna i bieganie po boisku w przepoconej koszulce? Nie, nie może być.
– Z twoim wzrostem? –
– I kto to mówi? Do Buffona to wyobraź sobie kilka centymetrów ci brakuje. – Wytknęła język w jego stronę uśmiechając się przy tym nad wyraz złośliwie.
– Wzrost się nie liczy. – Skwitował.
– Jak dobrze, że to w końcu przyznałeś. –

— ▪ —


Dzień później.
Nachylił się nad jej biurkiem i oparł na nim swoje dłonie. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jak Anastasia porządkuje papiery i wkłada je do szuflady. Chyba udawała, że wcale go tu nie ma. A może po prostu tak mu się wydawało? Kiedy wreszcie nawiązała z nim kontakt wzrokowy kącik jego ust uniósł się nieznacznie tworząc tym samym zalążek nieziemskiego uśmiechu, obok którego nie można było przejść obojętnie.
– Chodź, zabieram cię na zakupy. –
– Słuchaaam? – Rzuciła niedowierzając co dało się usłyszeć poprzez wyraźne przeciąganie ostatniej samogłoski. – Nie za bardzo mam czas. – Dodała wreszcie mając nadzieję, że tym jednym zdaniem załatwi sprawę i uzyska święty spokój.
– Akurat. Za – i tu wymownie spojrzał na drogi, złoty zegarek umiejscowiony na jego lewej ręce – pięć minut kończysz pracę. – Poruszył znacząco brwiami, jednak spojrzenie jego rozmówczyni mówiło wyraźnie „nie”. – Nie interesują cię zakupy? Zaczynam poważnie wątpić w twoją kobiecość. – Ballack chyba sądził, iż tym stwierdzeniem ją przekona. Anastasia zmrużyła powieki. Nic nie odpowiedziała. Niemiec zaatakował ją kolejnym niby to bardziej otwartym argumentem. – Jesteś kimś w rodzaju asystentki Mou, więc jakby nie patrzeć również i moją. Musisz dbać o mnie i o mój wygląd ażebym nie przyniósł wstydu klubowi jak Khedira, który naciągnął na tyłek białe szorty a potem śmiało się z niego nie tylko pół Hiszpanii, ale i Niemiec. – Michael przewrócił tymi swoimi pełnymi błękitu ślepiami a potem usadowił się na krześle Anastasii. – Hm, wygodnie tu masz. – Nie zdołał powiedzieć nic więcej ponieważ Włoszka usiadła przed nim na biurku eksponując tym samym swoje nogi. Na reakcję Niemca nie trzeba było długo czekać.
– A teraz mnie posłuchaj. – Palcem wskazującym uniosła jego podbródek zmuszając tym samym by patrzył jej prosto w oczy. – Jak się wyraziłeś jestem asystentką Jose – podkreśliła powoli i stanowczo – nie twoją. Bieganie za tobą po sklepach i sprawowanie roli tragarza nie wchodzi w zakres moich obowiązków służbowych. Nie możesz wziąć ze sobą Benzemy? – MB13 wydawał się nie tylko rozbawiony, ale i niewzruszony.
– Jeśli twoje obowiązki obejmują panowanie nad tą całą papierkową robotą i w jakimś sensie opiekę nad piłkarzami to powinnaś jeszcze raz przemyśleć swoją koncepcję. Obrażanie kluczowych zawodników nie jest chyba najlepszym podejściem. Bez takich jak my - piłkarze, by cię tu nie było. – Anastasia zsunęła się z biurka i wygładziła sukienkę. Nawet nie spojrzała na Niemca, który znowu zaczynał ją drażnić swoim paplaniem.
– Może i nie – Odpowiedziała – Ale jeśli zamierzasz przyczynić się do straty mojego stanowiska tylko dlatego, że nie przybiegam na komendę i nie trzepoczę rzęsami to chyba nie jesteś tym człowiekiem, o którym czytałam w prasie. A może dałam się nabrać na sztuczny wizerunek? – Brunet chwycił jej żakiet i torebkę, po czym ruszył w kierunku drzwi. Bez słowa. Świetnie, kolejny przejaw bezczelności w wykonaniu niesamowitego Michaela Ballacka. Nie wytrzyma, zapewne prędzej czy później zdzieli go przy tych wszystkich ludziach w centrum handlowym jedną z toreb jakie zapewne będzie dzierżyć w ręku. Zdenerwował ją tym, że wszedł tutaj jak do siebie, albo do jakiegoś burdelu. Ośmielił się organizować jej czas a po całym tym zajściu z sukienką - o którym teraz aż huczy i krąży wiele wersji, które każdy przekazujący je dalej w jakiś sposób ulepsza – chciała, żeby dał jej spokój. Michael irytował ją niemiłosiernie, jednak miał w sobie coś takiego, co ją niezaprzeczalnie do niego przyciągało.
Kręcili się po centrum handlowym już dobre półtorej godziny, z czego większość czasu Ballack poświęcił na rozdawanie autografów i robienie sobie zdjęć z fanami a w dużej mierze z podekscytowanymi fankami, które lepiły się do niego tuzinami. Cieszyły się jakby co najmniej były na audiencji u papieża a nie spędzały czas na zakupach i przez przypadek spotkały na swojej drodze piłkarza. 
– Życie gwiazdora jest cholernie ciężkie. – Zakpiła uśmiechając się przy tym słodko. Za słodko jak na nią, co nie uszło uwadze Ballacka. Od razu zwietrzył podstęp i postanowił zachować szczególną ostrożność. O ile będzie w stanie oczywiście. Włoszka rzeczywiście zamierzała się na nim zemścić i zaproponować mu chociażby coś kompletnie beznadziejnego, ale Michael we wszystkim wyglądał obłędnie. To było takie cholernie niesprawiedliwe. Gdyby został piłkarzem zapewne chadzałby teraz po wybiegu niczym rącza gazela i prezentował zmyślne kreacje światowych – i jak to zwykle w bajkach bywa, lekko popieprzonych – projektantów mody.
Od dobrych pięciu minut czekała, aż wreszcie raczy opuścić progi przymierzalni i zaprezentuje się w ciemnych dżinsach, które mu wybrała. Coś za długo mu to szło…
– Anastasio… – Automatycznie zareagowała na pełną formę swojego imienia.
– Tak? – Spytała niepewnie, nastawiając ucho w kierunku źródła dźwięku.
– Czy mogłabyś mi pomóc? – Włoszka wybałuszyła oczy niczym „madrycka dziesiątka” i przeczesała dłonią włosy zyskując tym samym chwilę na zastanowienie. Co on znowu kombinuje? –
– Zabłądziłeś i nie możesz wyjść… – Błysnęła sarkazmem.

— ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ — 
co mogę powiedzieć? 
dziękuję Wam za każdy komentarz, to naprawdę motywuje do pisania. fakt, że ktoś jednak czyta te moje wypociny wywołuje na mojej twarzy uśmiech. niedługo chyba zmarszczek dostane. ;> 
jeśli chodzi o Wasze blogi to przepraszam, że nie komentuję na bieżąco. czas ostatnio przecieka mi przez palce, ale jak mam wolną chwilę staram się zobaczyć co u Was ciekawego. dzięki Bogu za mobilną wersje. ;> także tego. powoli nadrabiam zaległości. 
postanowiłam, że rozdział będzie się pojawiał raz w miesiącu, no ewentualnie dwa razy, ale za to będzie wyczerpujący. 
mam zamiar też odświeżyć bloga o Benzemie. jeśli jest ktoś zainteresowany losami Evelyn Zidane i właśnie tegoż piłkarza to serdecznie zapraszam. niedługo powinien pojawić się nowy post. ;>
udanych wakacji życzę. ;* 

wtorek, 9 lipca 2013

Eight - "Nie martw się, już śpi."


– Iker skarbie, kogo ty tam tak wypatrujesz? – Carbonero szybko wyzbyła się swojego wrodzonego, jędzowatego tonu – a robiła tak za każdym razem gdy zwracała się do Casillasa – by zastąpić go tym fałszywym, aczkolwiek pełnym troski. Ha, troskliwa Sara… przecież to niemalże oksymoron. Dotknęła twarzy Ikera dłonią zakończoną długimi, pomalowanymi na krwistą czerwień, doskonale współgrającymi z dodatkami do dzisiejszej, cholernie drogiej i nieco odkrywającej to i owo kreacji paznokciami i tym samym przechyliła jego twarz na tyle, by teraz spoglądał tylko na nią. Automatycznie przylepiła słodki uśmieszek do swojej denerwującej, pokrytej warstwą wieczorowego makijażu twarzy i popatrzyła na swojego narzeczonego z rozczulającą a może raczej zmuszającą do wymiotów czułością. To wszystko było takie sztuczne… Widzieli to wszyscy tylko nie on. Nie dopuszczał do siebie myśli, że ta zołzowata dziennikareczka – jak zwykli potajemnie określać ją inni – jest z nim tylko dlatego, by zyskać rozgłos, by się przy nim wybić. Uparcie wierzył, że go kocha. Wierzył, że on ją kocha, ale ostatnio zaczął mieć co do tego poważne wątpliwości. Po tym jak nocował w hotelu było inaczej. Już tyle się nie kłócili. Sara naprawdę się starała i on to doceniał tyle, że jego myśli coraz częściej zaprzątała Anastasia, Anastasia, która teraz wychodziła z Ballackiem.
– Wydaje ci się. – Skłamał. Kłamanie coraz lepiej mu wychodziło choć nigdy wcześniej tego nie robił. – Chcesz coś do picia? – Uśmiechnął się blado.
– Dziękuję, jesteś kochany. – Musnęła jego wargi a on opuścił taras. Będąc już w środku ostatni raz zerknął w kierunku miejsca gdzie zaparkowane były samochody, którymi większość z nich już raczej nie odjedzie a wszystko ze względu na ilość alkoholu, która rozeszła się po organizmach ich właścicieli.
Michael wyciągnął dłoń ze swoją białą koszulą w kierunku Anastasii.
– Mam ci ją wyprać czy wyprasować? – Zadrwiła. – A nie przepraszam, nie mam przy sobie ani pralki ani żelazka. – Odparła przedrzeźniając go i nerwowo wygładzając swoją mokrą, lepiącą się do ciała sukienkę. Ballack wcisnął odpowiedni przycisk i w ten oto magiczny sposób drzwi się odblokowały.
– Pomyślałem, że może chciałabyś to założyć. – Wymownie spojrzał na jej strój a ona w tym momencie pierwszy raz od momentu w którym się poznali poczuła się nieco niezręcznie. Otworzył tylne drzwi niczym szofer i dłonią zaprosił ją do środka.
– Na pewno nie. – Rzekła po chwili. – Nie rozbiorę się przy tobie. –
– Fakt, kiedyś to ja zerwę z ciebie ubranie ale teraz przyzwyczajaj się do mojej obecności. – Kiedy już usadowiła się w środku Michael zamknął drzwi i oparł się o nie tyłem.
– Jeśli chociażby zerkniesz to cię zabiję. – Mruknęła wyprowadzona z równowagi śmiałością jak i bezczelnością Niemca. MB13 nic sobie jednak z tego nie robił. Niby patrzył w stronę domu Modricia ale ciekawość powoli zżerała go od środka.
– Groźby są karalne a pani, panno Weyden. –Nie uprzedziła kiedy otworzyła drzwi co równało się z tym, że oberwał nimi Ballack i wreszcie ten głupkowaty uśmieszek choć na sekundę zniknął z jego twarzy.
– Nie patrzyłem przecież. – Odparł niewinnie. – Ale potem sobie na kamerze obejrzę. – Powiedział tak, bo doskonale wiedział, że ją tym zdenerwuje. I udało mu się. Potwierdziło to lekkie uderzenie w potylicę jakie mu wymierzyła. Roześmiał się.
– Chyba spalę się ze wstydu jeśli ktoś mnie w tym zobaczy. –
– No co ty, masz ładne nog.. znaczy koszulę. – Powstrzymał śmiech pozorując nagły atak kaszlu po czym rzucił jej kluczyki i obszedł samochód dookoła by zająć miejsce pasażera.
– Mam prowadzić?! –
– Bo wiesz.. teraz mi się przypomniało, że w zasadzie wypiłem dwa a może trzy drinki… – Wzruszył ramionami a ona usiadła za kierownicą.
– Nie zapytałeś czy mam prawo jazdy… – Włożyła kluczyk do stacyjki. – Nie zapytałeś czy w ogóle umiem prowadzić. – Przerwała na chwilę obserwując reakcję Michaela. Ten tylko machnął ręką. Ana przekręciła kluczyk uruchamiając tym samym jego drogą zabaweczkę. – Mam nadzieję, że masz ubezpieczenie… – Zwróciła się do niego złośliwie.
– A ty w ogóle sięgasz do pedałów? – Zadrwił – Może przysunąć ci siedzenie bliżej? – Zapytał z satysfakcją jednak szybko tego pożałował bo kiedy cofała z przestrachem patrzył w boczne lusterko. Jego wóz zatrzymał się dosłownie kilka centymetrów od nowiuśkiego porsche Ramosa.
– Nigdy. Więcej. Tego. Nie. Rób. – Starał się zabrzmieć spokojnie kładąc dłoń na jej kolanie, którą zresztą kazała mu szybko zabrać pod groźbą jej straty.
Czuła się odrobinę niekomfortowo przez co niekoniecznie mogła skupić się na jeździe.
– Bądź grzeczny a może dowiozę cię do domu w całości. – Wytknęła koniuszek języka w jego stronę. Przy nim zachowywała się tak niepoważnie, w ogóle robiła rzeczy o których wcześniej nawet by nie pomyślała zważywszy na ich absurdalność.
– Skręć w lewo a na następnym skrzyżowaniu w prawo. – Instruował Michael a ona czuła się zupełnie jak na kursie prawa jazdy.
 *
Kiedy otworzył drzwi od strony pasażera miał minę, jakby zamierzał ucałować ziemię. Zamiast tego jednak z nabożną czcią pogładził maskę swojego samochodu.
– Mój wóz, moja kareta kochana, moje audi…! – Zawył. – Mogłaś je skasować. – Zwrócił na nią swoje spojrzenie przywołując tym samym moment w którym o mało co nie staranowała porsche Ramosa. Anastasia wzruszyła tylko ramionami z myślą, że nigdy nie zrozumie facetów.
– Żartowałam tylko. –
– Masz dziwne poczucie humoru. –
– I kto to mówi! – Odgryzła się kiedy wyciągnął dłoń po kluczyki. Nie od razu mu je podała. Chwycił je więc sam a kiedy ich dłonie się zetknęły po ich ciałach rozeszły się przyjemne dreszcze.
– Puścisz, czy będziesz udawać breloczek? – Uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny, cholernie seksowny sposób ujawniając tym samym dwa rzędy swoich śnieżnobiałych zębów. Po raz ostatni dotknął swojego auta. – Nie bój się, ta zła pani już sobie idzie i więcej nie zrobi ci krzywdy. – Ballack ponownie skierował swoje spojrzenie na Anastasię. Ta miała minę jakby resztkami sił powstrzymywała się by nie kopnąć go w kostkę.
– A o moje zdrowie psychiczne które znacznie cierpi na przebywaniu z tobą nikt się nie martwi. – Rzuciła sarkastycznie.
– Ciii. –
– No i jeszcze ma czelność mnie uciszać. – Mruknęła pod nosem. Michael objął ja ramieniem i ruszyli w stronę jego mieszkania.
 *
Ballack przy pomocy kompletu kluczy, który odnalazł się dopiero w marynarce, a którego - mimo uprzednich stanowczych uprzedzeń, że na pewno ich tam nie ma - chciał szukać nawet w kieszeni koszuli którą miała teraz na sobie Ana, otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.
– Tam jest łazienka. – Wskazał od razu a ona posłała mu pełen wdzięczności uśmiech. Kiedy przejrzała się w lustrze westchnęła tylko. Ciekawe, czy zdawała sobie sprawę, że jej włosy w pewnym stopniu przypominały fryzurę Puyola i to trzeba przyznać po dość wyczerpującym treningu. Miały jednak ciemniejszy kolor i były odrobinę mniej poplątane. Rozebrała się i weszła pod prysznic. Ciepła woda spływała po jej ciele wywołując tym same miłe dreszcze. Wszystkie nagromadzone emocje zaczęły powoli z niej ulatywać.
 *
Właściwie łazienka jak łazienka, choć zdziwił ją ten nienaganny porządek. Przy nim ona i jej siostra wychodzą na bałaganiary. No, ale przecież one nie mają gosposi która za nie posprząta więc czuła się w jakiś sposób usprawiedliwiona, tym bardziej ze względu na ogrom obowiązków jakie teraz na nią spadły. Rozejrzała się. Nie zauważyła nic, no może poza suszarką – tak, typowo w kobiecym kolorze – co wskazywałoby, że mieszka tu przyszła – bądź już obecna pani Ballack.
– Słuchaj, mam dla Ciebie coś do ubrania. – Zapukał do drzwi.
– Oby nie kolejną koszulę. – Odparła ironicznie. Michael zaśmiał się w duchu. Drzwi lekko się uchyliły a zza nich wyłoniła się ręka Any która najwyraźniej domagała się obiecanej odzieży. Zamierzał się chwilę z nią podroczyć, ale w końcu po prostu jej ją podał.
– Gdybyś potrzebowała suszarki jest na półce na dole… siostra zostawiła. – Zabrzmiało to tak, jakby się jej tłumaczył a przecież nie musiał. Uśmiechnęła się sama do siebie.
Tyle, że on nie miał siostry… a końcówka „siostra Fabregasa zostawiła” nie zabrzmiałaby zbytnio przekonująco. Ballack, kiedy do Ciebie dotrze, że kłamstwo w dobrej wierze nie istnieje? Będziesz tego żałował…
 *
Kiedy wyszła z łazienki – trochę dręczona wyrzutami sumienia, że za długo tam siedziała – Michael wycierał włosy ręcznikiem. No tak, pewnie ma drugą łazienkę, tylko po co mu takie duże mieszkanie skoro najwyraźniej mieszka sam?
Patrząc na Anastasię starał się nie zaśmiać. Wyglądała komicznie w koszulce i spodniach od dresu które jej dał. No ale czego się spodziewał? Przy nim wydawała się być taka drobna i krucha.
– No już, zmykaj na kanapę. – Uśmiechnął się okrywając ją kocem i podając kubek gorącej herbaty. Potem zniknął gdzieś w kuchni a ona kierowana nudą widząc pilota mimo późnej pory włączyła telewizor i zaczęła skakać po kanałach w nadziei, że jednak mimo wszystko znajdzie coś ciekawego. Nic z tego. Kiedy Michael wszedł do pomieszczenia które pełniło funkcję salonu akurat przełączyła na jeden z kanałów sportowych na którym leciał mecz ligi niemieckiej. Przecież jest Niemcem, pomyślała, że może się ucieszy widząc znajome twarze.
– Zimno mi, mógłby mnie ktoś przytulić. – Mruknął siadając obok niej i trącając ją łokciem.
– A mnie, to mógłby przytulić ten bramkarz Bayeru. – Kiwnęła głową w stronę telewizora po czym przykryła Michaela kocem. – Znasz go? –
  Bayernu – Poprawił ją Ballack po czym kiwnął tylko potakująco głową. – Jest dla Ciebie za młody. –
– Przesadzasz, wygląda jak by był w moim wieku… – Trafiła, ale on na pewno jej tego nie powie. Westchnął tylko kładąc rękę na oparciu kanapy.
– A więc lubisz bramkarzy? – Zapytał spoglądając prosto w jej tęczówki, które teraz przybrały odcień czekolady.
– Nie, lubię blondynów. – Odparła wesoło z powrotem kierując swoja twarz na ekran, gdzie właśnie pokazywano Neuera, który sprawnie przechwycił piłkę po strzale jednego z zawodników drużyny przeciwnej przyodzianego w żółto-czarny strój.
– Spokojnie, już ja to zmienię. – Szepnął jej na ucho i to całkiem poważnie. Znowu czuła na sobie jego oddech. Jej tętno znacznie przyśpieszyło. Wciąż na nią spoglądał ale ona uparcie patrzyła w ekran. Lepiej, żeby się teraz nie odkręcała w jego stronę.
– Więc… oglądamy mecz? Myślałem, że kobiety tego nienawidzą. – Odezwał się ponownie.
– Od czasu do czasu lubię sobie popatrzeć na murawę. Zielony mnie uspokaja. . – No, powiedzmy, że to była prawda.
–To może ja skocze po piwo i chipsy żeby było autentyczniej? Co ty na to? –
– W porządku. –
 *
Przecież to anioł nie kobieta. Młoda, bystra, wykształcona. O nie, już on nie pozwoli, żeby mu się wymknęła. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie patrzy na nią tylko i wyłącznie przez pryzmat pożądania. Wytyczył sobie cel – chciał by była jego i to już na zawsze. Właściwie zalążek tego pomysłu zrodził się w jego głowie już najwyraźniej wtedy, kiedy spotkał ją pierwszy raz. Chciałby spędzać z nią każdą wolną chwilę. Chciałby, by takie wieczory jak ten stały się rutyną. Chciałby po prostu, żeby była przy nim. Nie ważne, czy siedzą na kanapie i oglądają mecz czy tez jedzą kolację w drogiej restauracji. Chciałby definitywnie odciąć się od przeszłości i tym, co go spotkało.
 *
Może tylko ją odwiózł? A co jeżeli pojechali do niego, jeśli jest taka jak wszystkie inne kobiety które za wszelką cenę chcą usidlić piłkarzy? Czym dłużej o tym myślał tym gorzej się czuł. Niczego nie mógł być pewny. A do tego Sara… Cały wieczór skakała wokół niego jakby był dzieckiem. Najwyraźniej chciała mu się przypodobać jednak to go tylko denerwowało. Czy może mieć do niej pretensje za to, że próbuje ratować ten związek? Tylko po co? Dawny żar i namiętność wygasły a zastąpiła je rutyna. On poświęcał się piłce, ona dziennikarstwu. Coraz mniej czasu spędzali ze sobą i coraz bardziej się od siebie oddalali. Kiedy ostatni raz powiedział, że ją kocha? Czy w ogóle nadal ją kocha? Nie potrafił odpowiedzieć na żadne z tych pytań. Czuł, że nie jest fair w stosunku do Sary. Chyba powinien dać sobie czas, wszystko na spokojnie przemyśleć. Ale nie teraz, bo znowu myśli o dziewczynie o kruczoczarnych włosach i szczerym odrobinę niezręcznym uśmiechu który tak go urzekł.
 *
Michael był szalony i trochę niczym wrzód na tyłku, ale zaczynała lubić jego towarzystwo. Jej komórka dała o sobie znać. Zerknęła na wyświetlacz.
– Chyba się zasiedziałam. Przepraszam, musze się już zbierać. – rzuciła pośpiesznie wstając z kanapy.
– Zaczekaj, odwiozę cię… znaczy zamówię taksówkę i pojadę z Tobą. Zamierzasz wracać po nocy i to w takim stroju? – Spojrzał na nią wymownie. – Przecież jak będziesz szła to prędzej czy później i tak zgubisz ten dres. – Zaśmiał się. Narzucił na nią swoja kurtkę i wyszli z mieszkania.
 *
– To tutaj. – Rzuciła do kierowcy.
– Nie zaprosisz mnie do środka? – Chwycił jej dłoń kiedy zbierała się do wyjścia. –
Michael posłuchaj, ja… ja nie mieszkam sama a jest już naprawdę bardzo późno… – Odparła spokojnie zabierając dłoń.
– Nie idź jeszcze. – Szepnął a ona prawie skapitulowała.
– Michael dzięki. Za wieczór, za ubrania i za wszystko. Choć to właściwie TWOJA wina. –
– Nie ma sprawy. Każdy mógłby się znaleźć w podobnej sytuacji. Może i ja kiedyś będę potrzebował twojej pomocy? –
– O nie, ja ci swoich ciuchów nie pożyczę… –
– Może i nie, ale będę miał już swoje u ciebie. – Spojrzał na jej strój i się uśmiechnął.  Aha, czyli ma ich nie oddawać (?)
– Do zobaczenia! – Rzuciła i zamknęła za sobą drzwi.
 * 
Otworzyła jej siostra.
– O kurwa, widzę, że było ostro. – Skwitowała Ashley na widok Anastasii ubranej niezaprzeczalnie w męskie części garderoby. – To taki zwyczaj? Nie znam się na piłce ale wiem, że po meczu jest cos takiego jak wymiana koszulek… Rozumiem, że po bankiecie też się wymieniacie, i to wszyscy? – Poruszyła zabawnie brwiami. – Czemu mnie ze sobą nie zabrałaś?! –
– Ash, koniec tych żartów. – Ucięła. – Co z… –
– Nie martw się, już śpi. – Ashley weszła jej w słowo. –


_________________
i znowu mnie długo nie było, no ale co zrobić. wakacje, niby człowiek powinien mieć więcej czasu a tu wprost przeciwnie. XD co do rozdziału... miało być inaczej, a jest tak. Neuer ze specjalną dedykacją dla Mani <3 

sobota, 22 czerwca 2013

Seven - "I nie chciałbym tego zepsuć."

Słabo pływała. Tak mówiła o sobie, ale z perspektywy obiektywnego obserwatora to było wręcz za dużo powiedziane. Kompletnie nie umiała pływać, jedynie nieporadnie unosiła się na wodzie. Jednak zmotywowana a do tego mocno rozzłoszczona kobieta potrafi pokonać swoje ograniczenia i tak, dzisiaj szło jej znacznie lepiej. W miarę możliwości - a trzeba przyznać, że przylegająca do ciała sukienka znacznie ograniczała jej ruchy - przemierzała basen w poszukiwaniu Ballacka… albo, chociaż jego ciała osadzonego na dnie, ażeby je w jakiś sposób stamtąd wyłowić. Wrodzony optymizm, nie ma co…
Niech ona znajdzie tego pożal się Boże topielca to już ona mu pokaże gdzie raki zimują! Jej duże brązowe oczy były pełne strachu, strachu o tego idiotę. Nigdzie go nie było a przecież nie mógł zniknąć od tak. Rozpłynąć się niczym kamfora. Prawie się poddała. Powinna była wezwać pomoc od razu a nie działać na własną rękę. Przeklinała w tej chwili swoją impulsywność. Myślała, że sama coś zdziała, dobre sobie. Ratownicza ze słonecznego patrolu się znalazła. Jej oczy zaszły łzami. Czy zamierzała płakać? Ależ skąd, tylko zwiększyć poziom wody w basenie.
Obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny. Chwyciła dłońmi za brzeg by wreszcie się stamtąd wydostać. Jej uszy pochwyciły ciche, ale jakże znajome chrząknięcie. Przetarła oczy. To, co zobaczyła, kiedy przekręciła się w kierunku źródła dźwięku kompletnie wprawiło ją w osłupienie. Usta przybrały coś na miarę kształtu litery „o”. Długo nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Na jednym z leżaków jak gdyby nigdy nic leżał sobie Ballack i z niewinnym, wręcz głupkowatym uśmiechem przyglądał się poczynaniom Anastasii.
– Coś słabo mnie ratowałaś. Właściwie mógłbym się już dawno utopić. – Odparł z wyrzutem podnosząc się ze swojego miejsca. Wciąż miał na sobie tylko bokserki. Pojedyncze krople wody spływały z jego wilgotnych ciemnych włosów wprost na umięśnione ciało. Wyglądał tak, jakby właśnie brał udział w jednej z reklam.
– Idiota. – Oprzytomniała wreszcie. Śmiało spojrzała w te jego pełne błękitu ślepia starając się dać mu tym samym do zrozumienia, co o tym wszystkim sądzi. Ballack wytknął język w jej stronę i podążył wolnym krokiem w stronę basenu. Ana zmrużyła powieki. Stanowczo zbyt długo się w nią wpatrywał. Skłamałby, jeśli powiedziałby, że nie robiła na nim wrażenia. Nawet teraz, kiedy wyglądała prawie jak zmokła kura. Kiedy od tak po prostu wyciągnęła swoją drobną dłoń w jego kierunku, ten zaślepiony urokiem kobiety chwycił ją od razu nie spodziewając się nawet, że może zostać wciągnięty do wody, czemu towarzyszyło nie tylko charakterystycznie plusknięcie, ale i wesoły śmiech Włoszki. Skąd u niej taka ambiwalencja nastrojów? Sama nie wiedziała, ale na Michaela nie można było się długo gniewać. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Zaskoczyła go, kiedy zauważył, że się do niego zbliża. A była bliżej, coraz bliżej, tak, że niemal stykali się ciałami. Prawie zapomniał jak się nazywa, kiedy nie śpiesząc się otoczyła rękoma jego szyję. Cóż, podatny na kobiece piękno to on zawsze był, ale żeby aż tak? Teraz czuł się niemal tak jak Ronaldo w magazynie wypełnionym pudełkami z żelem do włosów. Widok kusząco rozchylonych warg całkowicie go pochłonął.
Mściwa jest, lubię takie. Pomyślał, kiedy próbowała go podtopić zanurzając jego głowę w wodzie. Nie był jej dłużny, chwycił ją za nogę i pociągnął za sobą na dno basenu.
Boże. Ma 26 lat i jest taka niepoważna. Zachowuje się jak niewydarzona nastolatka siłując się z nim w wodzie. Nie mogła w to uwierzyć, bo to raczej do niej nie pasowało, ale było na swój sposób przyjemne. I liczyło się tylko tu i teraz. To, co było kiedyś odchodziło w niepamięć a trzeba przyznać, że każde z nich miało bardzo bogatą przeszłość, jednak o tym, to już innym razem…
– Impreza w basenie! – Rzucił podekscytowany Ramos odstawiając swojego drinka, po czym ruszył biegiem w stronę wymienionego przez siebie obiektu. Nie tracił nawet czasu by się rozbierać. Wskoczył do wody na tak zwaną "bombę" ochlapując przy tym Michaela i Anastasię.
Nie trzeba było długo czekać by zrobiło się tłoczno. Kaka przechadzał się brzegiem basenu niczym Anja Rubik na wybiegu w Paryżu dumnie prezentując wszystkim swoje nowiusieńkie, przecudnej urody rażące czerwienią bokserki z motywem w misie, które dostał wczoraj od żony na urodziny. Ma kobieta gust…
Ronaldo właśnie gonił Benzema, ponieważ wielkie dzieło fryzjerstwa artystycznego umiejscowione na głowie madryckiej siódemki zostało brutalnie zdewastowane po tym, jak Karim zaczął wypróbowywać na włosach Cristino grzebień Pepe. Dodajmy grzebień, z którym Pepe nigdy się nie rozstawał a dzisiejszego wieczora oddał go Benzemie w zamian za klucze - podkreślmy do jego własnego mieszkania, – które dziwnym trafem znalazły się w posiadaniu Karima. Khedira, jak to Khedira zasnął gdzieś pod krzakiem wprawiając tym samym jego dziewczynę – Lenę Gercke w niemałą histerię. Ci bardziej cywilizowani i stabilni psychicznie piłkarze wraz ze swoimi partnerkami wciąż bawili się w środku. Modrić, który użyczył swojej ekskluzywnej willi na potrzeby zorganizowania dzisiejszego bankietu teraz patrzył przez okno i załamywał ręce. Jak on teraz wytłumaczy żonie zniknięcie jej ukochanego wazonu – który zaraz po tym, jak Ozil udawał, że wznosi Puchar Ligii Mistrzów – rozsypał się w drobny mak? Może najlepsza taktyką byłoby udawanie, że go nigdy nie było? Lepiej niech zacznie sprzątać ten syf bo jeszcze wyjdzie na to, że przed jej powrotem nie zdąży…
– Lepiej bądź grzeczna. –
– Bo co? – Zapytała zadziornie Włoszka.
– Bo nie pożyczę ci mojej marynarki jak już wyjdziemy z basenu. – Odparł triumfalnie Ballack. – Nie wiem czy zauważyłaś, ale ta sukienka nie tylko bardzo przylega do ciała, ale i też prześwituje w co poniektórych miejscach. – Ana nie dowierzała. Nawet spojrzenie zaraz pożrę cię wzrokiem nie działało. Domyślała się, że blefował.
– Dobrze, w takim razie bądź tak miły i pomóż mi z suwakiem. – Odwróciła się do niego tyłem, po czym odgarnęła z pleców długie, ociekające wodą czarne włosy. – Skoro i tak prześwituje to mogę się jej pozbyć, przynajmniej będzie mi łatwiej wyjść z basenu. – Dokończyła ze stoickim spokojem, chociaż to wcale nie było łatwe, bowiem czuła na swojej szyi jego gorący oddech. I co teraz panie Ballack?
– Chciałabyś. – Prychnął. – To ja już ci z tym wyjściem pomogę. Nie chcę żebyś się przeziębiła. – Rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu spoglądając kątem oka na pozostałych gapiących się na nich zawodników Realu Madryt i chwycił ją na ręce. Jacy ci mężczyźni prości w obsłudze, tak łatwo dają się podpuszczać. Pomyślała obejmując rękoma szyję Michaela.
– Tylko mnie nie upuść. – Dodała kpiąco, ale brunet nie zareagował. Nie obdarzył jej choćby spojrzeniem. Nie był zły na Anę, raczej na siebie, bo to on ją do tego w jakiś sposób sprowokował. Myśl, że miałby pozbyć się jej sukienki była piekielnie kusząca, ale po pierwsze nie przy wszystkich, po drugie nie w basenie (chociaż dlaczego nie?) a po trzecie i najważniejsze na pewno nie tylko po to, by ułatwić jej wyjście z tego pierdolonego basenu. Michael ogarnij się. Powtarzał w myślach starając się udawać niewzruszonego jednak to nie było łatwe szczególnie, gdy go dotykała, gdy on dotykał ją. – Domyślałam się, że blefujesz. No wiesz.. z tym prześwitywaniem sukienki… – Odezwała się kiedy odstawił ją na ziemi i chwycił swoje ubrania.
– … więc ty też posunęłaś się do blefu. – Podłapał szybko. – Teraz zaczynam żałować, że ci nie pomogłem. – Odparł przekornie, choć wcale tak nie myślał.
– A ja zaczynam żałować, że wskoczyłam za tobą do wody. – Dodała wskazując tym samym na swoją sukienkę. – Teraz chuchaj żeby wyschła. – Zażartowała.
– Mieszkam niedaleko, chodź. Wysuszysz się, przebierzesz a potem cię odwiozę. –
Anastasia przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Starała się w myślach odtworzyć dalszy możliwy przebieg wydarzeń dzisiejszego wieczora. W mieszkaniu Ballacka na dodatek. Niemiec tylko westchnął.
– Nie doszukuj się w mojej propozycji żadnych podtekstów. –
– Ufam ci. – Rzuciła dając tym samym do zrozumienia, że się zgadza. Ją samą zaskoczyły słowa, które wydobyły się z jej ust. No, ale powrót do domu w przemoczonej sukience nie byłby najrozsądniejszym pomysłem.
– Wiem. – Michael zrobił dłuższą pauzę a kiedy naciągnął na siebie spodnie i uporał się z ich zapięciem zwrócił swoje szafirowe oczy na jej oblicze. Ciemne pasma mokrych włosów lepiły się do jej bladych policzków. – I nie chciałbym tego zepsuć. – Dokończył. Czuła, że mówi szczerze. Tak, Ballack należał raczej do tych zawsze szczerych jednostek, które myślały, że zmienią świat i w nosie miały to, że komuś mogłyby się nie spodobać ich poglądy. Michael jasno i otwarcie, nie bacząc przy tym na możliwe konsekwencje przedstawiał swoje racje wzbudzając tym zaufanie innych. A może była to tylko maska, spaczona forma manipulacji a wszystko po to, by osiągnąć jakiś wcześniej obrany cel?

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Six - "No chodź, będzie fajnie. "

– A więc co fanka Juventusu robi w Hiszpanii? – Ballack uniósł jedną brew spoglądając na jasną, zwieńczoną pewnym siebie uśmiechem twarz Anastasii. Z natury był bardzo dociekliwy, co szczególnie ujawniało się w dzieciństwie a że był najmłodszym i najbardziej sprawiającym kłopoty potomkiem państwa Ballack - i panu Bogu dziękować, że ostatnim  rzekłby teraz jego ojciec – czasami stosowano wobec niego taryfę ulgową. Wybita szyba, mnóstwo wybitych szyb… i to nie dlatego, że mały Michael już młodzieńczych latach znalazł sposób na życie i zapragnął zostać przestępcą. Powodem była piłka. Piłka, która na początku wcale nie chciała się go słuchać i zamiast w prowizorycznej bramce skonstruowanej przez starszych kolegów z podwórka trafiała w okna sąsiadów. I gdzie ta wyżej wspomniana dociekliwość? Mały Ballack twierdził, że to przecież nie jego wina. Zawsze z wyrzutem jak i gorliwym jak na siedmiolatka zainteresowaniem dopytywał się sąsiadów, dlaczego nie mogli sobie zrobić okien z innej strony…

Wracając, nie traktował swojego – nazwijmy to – pragnienia poznawania świata i wszystkich jego elementów jako wadę, choć może niektórym ludziom ta wścibskość nie bardzo się podobała. Z reguły chciał wiedzieć wszystko, głównie o osobach, na których w jakiś szczególny sposób mu zależało lub o tych, które zalazły mu za skórę. Anastasia natomiast reprezentowała typ osoby raczej skrytej, choć pozornie wydawała się być bardzo otwarta na świat. Mówiła ludziom to, co chcieli usłyszeć, czyli prawdę jednak pozbawioną wszelkich szczegółów. Tak, ogólniki najlepiej się sprawdzały a ona nie musiała zagłębiać się w przeszłości. Nie chodzi o to, że definitywnie chciała się od niej odciąć. Lata spędzone we Włoszech, szczególnie te ostatnie były najlepszym, co mogło ją spotkać, ale wszystko się popsuło. W tej bajce stanowczo zabrakło „i żyli długo i szczęśliwie”. Wspomnienia były najcenniejszym, co jej pozostało, lecz przywoływały falę bólu, która zalewała ją teraz ze zdwojoną siłą. Przypominały o bezsilności.

– Mieszkam. – Odpowiedziała racząc go kolejnym z tych swoich czarujących uśmiechów. Właściwie robiła to całkiem nieświadomie. Przy Ballacku wprost nie potrafiła zachować powagi. Miał w sobie coś takiego, co pozwalało jej zapomnieć o problemach, chociaż na chwilę. Potrzebowała poczucia bezpieczeństwa i właśnie to przy nim odnajdywała. W jego towarzystwie czuła się też nadzwyczaj swobodnie a przecież tak krótko go znała. No dobrze, właściwie go nie znała, ale na pewno bardzo chciała poznać. – Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że cię widzę. – Szybko i umiejętnie przeniosła temat rozmowy na inne tory a kiedy do wciąż oszołomionego jej obecnością Michaela dotarł sens tychże słów nawet nie zwrócił uwagi na zmianę tematu. To zdanie mile połechtało jego ego. Czuł się dostrzeżony, co może paradoksalnie zabrzmi, bo codziennie otaczało go tylu ludzi, jak nieproszących o autografy to chociażby pracujących w klubie, w którym grał. Stał naprzeciwko niej dumny jak paw. Nie kłamała, nie chciała po prostu rozmawiać o powodach przyjazdu do Hiszpanii. Nie dziś. – Dobrze jest mieć jakąś znajomą – i cholernie przystojną dodała w myślach– twarz w nowym miejscu pracy.

– Nie wierzę, czyli to ty, to o tobie mówił Ramos. – Załapał wreszcie. – Szukałem cię. – Dodał już nieco ciszej. – Ale nikt nie chciał powiedzieć mi nic konkretnego. Pierdolona ochrona danych osobowych czy coś. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę. – Dokończył w myślach chwytając kosmyk kruczoczarnych włosów, który za sprawą lekkiego wietrzyku nasunął się jej na twarz, po czym odgarnął go za ucho. – Przejdziemy się? – Wskazał w kierunku ogrodu. Skoro już tu był to wolał spędzić czas z nią, choć jeszcze kilka minut temu miał zupełnie inne plany.

– Chętnie. – Kiwnęła głową i chwyciła się ramienia, które jej zaoferował. Na początku wydawał się nieco spięty jednak szybko się rozluźnił. Wpatrywał się w nią jakby widział ją po raz ostatni. Gdyby nie jej dotyk, nie to jak kurczowo trzymała się jego ramienia, kiedy przechodzili przez wąziutki mostek, gdyby nie to jak położyła dłoń na jego barku, kiedy starała się odzyskać równowagę w czasie, gdy jeden z obcasów wbił się w ziemię – zresztą z jego winy, ponieważ stwierdził, że i tak nikt nie zauważy a przez trawnik będzie szybciej, – za co później został skarcony szturchnięciem w okolice żeber pomyślałby, że to wyjątkowo realistyczna halucynacja. Spacerowali, śmiali się, rozmawiali o wszystkim i o niczym czując się ze sobą tak dobrze i beztrosko. Kto by pomyślał?

– Świetnie, zadaję się z wandalem. – Stwierdziła, kiedy brunet wręczył jej czerwony kwiat, który jeszcze sekundę temu rósł sobie spokojnie na jednym z krzewów. Tylko się zaśmiał.

– Michael? – Uśmiech Ballacka znacznie się poszerzył, kiedy po raz pierwszy jego imię wydobyło się spomiędzy jej strun głosowych.

– Tak? –

– Dziękuję. –

– Ależ nie ma za co. –



Zanim zdążyli się obejrzeć znaleźli się przy basenie. Księżyc odbijał się w tafli wody dając tym samym niesamowity efekt. Piłkarz nachylił się i zamoczył rękę zaburzając tym samym powstały obraz, który teraz wyglądał niczym ekran wielkiego telewizora, na którym pojawiły się dziwne zakłócenia, które dawały o sobie znać tylko i wyłącznie podczas transmisji jednego z klipów Justina Biebera.

– Popływamy? –Zagadnął. Ana myślała, że żartuje, ale Michael zaczął już ściągać marynarkę. Patrzyła na niego jak na wariata dosiadającego krzesło niczym rączego, karego rumaka wymachując przy tym kijem od szczotki imitującym ostrą jak brzytwa szablę udając tym samym Napoleona lub innego wielkiego przywódcę.

– Jesteś nienormalny. – Skwitowała, kiedy jego koszula wylądowała na leżaku stojącym za nią.

– A ty cholernie marudna. – Droczył się. Po chwili będąc już w samych bokserkach skoczył do wody a Anastasia kolejny raz pokręciła z niedowierzaniem głową. Chwyciła jego koszulę żeby się nie pogniotła i przewiesiła przez oparcie leżaka, na którym po chwili usiadła. Obserwowała Ballacka, który najwyraźniej świetnie się bawił przemierzając basen w tę i z powrotem dając upust swojemu nadmiarowi energii i popisując się przy tym swoimi pływackimi umiejętnościami. – No chodź, będzie fajnie. – Zachęcał ją, ale ona była nieugięta.

– Nie ma mowy, Ty już chyba kompletnie postradałeś zmysły. Masz piłkę zamiast mózgu? A może raczej wodę? – Kilkakrotnie postukała się palcem wskazującym w czoło a on zniknął gdzieś w wodzie. Zamarła na chwile, bo zdała sobie sprawę, że powinien już dawno wypłynąć na powierzchnię. Cholera. Ale nie, z pewnością się wygłupia. On zawsze się wygłupia. Nic się nie stało, nie mogło się stać. Uspokajała się w myślach. Podeszła do brzegu basenu i starała się odnaleźć jego sylwetkę pod wodą. Zaczęła się już niecierpliwić. Jej serce zaczęło bić coraz szybciej, zupełnie jakby zaraz miało wyskoczyć jej z piersi. – Ballack! – Prawie krzyczała, ale on się nie pojawiał. – Zabiję go. Własnoręcznie uduszę, wypatroszę a potem wypcham i wywiozę do Niemiec. – Mamrotała zdenerwowana ściągając szpilki i niechętnie skacząc do wody, bo wydawało jej się, że zobaczyła jego rozmazaną sylwetkę gdzieś na dnie basenu.

cdn.

_________________________________
znowu trochę mnie nie było, ale już powoli nadrabiam zaległości na Waszych blogach. ;>