sobota, 29 marca 2014

Thirteen - "Czy czujesz to co ja?"

cd.

- Skarbie, jestem pewna, że skorzystamy na tym oboje. - 
Rzekła Sara zaskakująco pewnym siebie tonem, po czym posłała znaczące spojrzenie Michaelowi. Odważyła się nawet dołączyć do niego jeden z tych swoich kokieteryjnych uśmiechów, jednak Niemiec wcale go nie odwzajemnił. W pannie Carbonero było coś takiego, co irytowało go do granic możliwości a każda sekunda spędzona z tą pełną fałszu i zapatrzoną w siebie niewiastą przyprawiała go o niewyobrażalny ból głowy, którego nie łatwo było się pozbyć.
- Potrzebujesz mnie Ballack. - Zniżyła swój - zazwyczaj szorstki jak papier ścierny - głos do szeptu i chwyciła go za podbródek zmuszając tym samym, aby na nią spojrzał. Hiszpanka nie znosiła być ignorowana, nawet przez tak... i choć chciała znaleźć jakieś ujemne epitety, aby go opisać, to tak naprawdę wcale nie potrafiła. Brunet był zbyt atrakcyjnym mężczyzną, by przejść obok niego obojętnie, a to, że niejednokrotnie wysyłał jej sygnały o swojej niedostępności sprawiało, że jeszcze bardziej pragnęła się nim zabawić; rozkochać w sobie, sprawić by całkowicie stracił dla niej głowę, a potem porzucić jak uszkodzoną zabawkę na rzecz nowej. O tak, owa światowej sławy dziennikarka lubiła sobie czasami poflirtować i przyprawić Ikerowi rogi. Każdy zdawał sobie z tego sprawę, choć Hiszpanka dokładała wiele starań by jej podboje nie ujrzały światła dziennego.
Michael na dłuższą chwilę skupił swoją uwagę na podkreślonych jak zwykle szminką o kolorze krwistej czerwieni wargach kobiety zastanawiając się jak jego najlepszy przyjaciel mógł ślepo wierzyć w każde słowo, które wydostało się spomiędzy jej ust. Manipulantka. Przemknęło mu przez myśl a w jego głowie zapaliła sie migocząca, czerwona lampka ostrzegająca o nagłym, poważnym zagrożeniu. Musiał uważać, być nadzwyczaj czujnym, aby i jego ta wstrętna dziewucha nie owinęła sobie wokół palca.
Nie trudno było odgadnąć o co chodzi Sarze. Współpracując z nią mógł osiągnąć wiele, ale i wpakować się w kłopoty, a akurat w tej dziedzinie panna-fałszywy-uśmiech była specjalistką.
Zaiste, skorzystaliby oboje. Carbonero była mistrzynią intryg. Z pewnością uknułaby coś, co mogłoby raz na zawsze zniszczyć jak na razie chyba tylko znajomość Ikera i Anastasii. Michael nie mógł wyzbyć się z pamięci widoku swojej ukochanej w ramionach jak dotąd najlepszego przyjaciela, nie tylko z boiska. I choć czuł, jakby w brutalny sposób pozbawiono go serca nie mógł nic zrobić. A raczej mógł, lecz nie chciał. Zdał sobie sprawę, że kocha tak bardzo, że nie mógłby pozwolić sobie na wtrącanie się i mieszanie w jej życiu. Chciał po prostu, by Włoszka była szczęśliwa, nawet jeśli to nie on miałby trwać u jej boku, być na każde jej zawołanie. To jednak nie zmieniało faktu, że był wściekły. A może to kolejna kobieta która bawi się jego uczuciami? W jego głowie kłębiło się wiele myśli tego typu. Spoglądając na nią w innym świetle starał sie nie koncentrować na uczuciach jakie do niej żywił. Ale jego serce wydawało sie nie słuchać rozumu, który stwarzał mylne wizje.
Nie wiedział ile czasu już tak stoi. Może kilka sekund, może całe wieki. Carbonero pochłonięta pracą o której nie zapomina nawet na moment, już dawno się wycofała i uczepiła ramienia jakiegoś starszego mężczyzny, w celu wydobycia z niego kilku istotnych informacji.
Ballack poczuł czyjąś dłoń na swoim lewym ramieniu. Obrócił głowę jednak nie dostrzegł nikogo, kto mógłby być potencjalnym sprawcą tejże zaczepki. Pomyślał, że to pewnie starsza siostra Keplera, przed którą tak starał się uciec, gdyż owa raczej niegrzesząca inteligencją niewiasta najwyraźniej czuje do niego mięte. Mylił się. Wydawał się być nieco zaskoczony, kiedy ujrzał przed sobą swój obiekt westchnień w całej okazałości. Czerń sukni doskonale dopasowanej do kuszących kształów Any wspaniale współgrała z jej delikatnie opaloną skórą. Stała tak blisko, że w jej nieziemskich, brązowych oczach widział swoje odbicie. Odgarnęła za ucho zbłąkany kosmyk i jeszcze szerzej się uśmiechnęła. Widok ten przyprawił Michaela o szybsze bicie serca. Miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu ono z piersi. Chciał dotknąć jej delikatnej skóry, posmakować miękkich, słodkich warg... i choć coraz trudniej było mu utrzymać ręce przy sobie to nie odważył się. Był bliski obłędu. Obawiał się, że to tylko - swoją drogą bardzo wiarygodna - projekcja wytworzona przez jego umysł, a jeśli zechce ją naruszyć zniknie raz na zawsze. 
Ballack, co ta kobieta z tobą zrobiła?
- Cześć. - Rzuciła pełna entuzjazmu a jej cieszący oczy obserwatora uśmiech z każdą sekundą przybierał na sile. Pierwotnym celem Anastasii było zrobienie niespodzianki Michaelowi - dzisiaj nie mieli jeszcze okazji aby zamienić słowa i każde z nich boleśnie to odczuwało - ale widząc jego minę stwierdziła w myślach, że chyba nie bardzo jej to wyszło. 
Szkoda.
Zazwyczaj chyba cieszyła go jej obecność, a w owej chwili nawet nie odpowiedział. Zamiast tego uniósł do ust kieliszek wypełniony do połowy szampanem i zanim upił łyk, uśmiechnął się w jakby nieco wymuszony sposób. Ana nie rozumiała skąd ta nagła zmiana w jego zachowaniu. Przecież to zazwyczaj Michael był inicjatorem rozmowy. Potrafił pojawić sie przy niej w najmniej oczekiwanym momencie i swoją obecnością, czasami zwykłym uśmiechem znacznie poprawić jej humor. Może przesadza? Może wszystko jest w porządku a ona sama stwarza sobie nowe zmartwienia?
- Rozmawiałeś z Carbonero. - Podjęła po chwili jakby obojętnym tonem aby jakoś rozpocząć rozmowę, ale Misza mógłby przysiąc, że zabrzmiało to tak, jakby nie tyle co robiła mu wyrzuty, ale za to próbowała wybadać sytuacje.
... a ty obściskiwałaś się z Casillasem. Pomyślał. Nie miał odwagi powiedzieć tego na głos. Bał się pokazać, że mu zależy odrobine bardziej niż by tego chciał, bowiem zawsze gdy tak się dzieje wszystko kończy się raczej tragicznie. Tragicznie dla niego. Zazwyczaj brakuje mu szczęścia. Choć Ballack wydaje się być silnym, zdecydowanym mężczyzną to tak naprawdę w głębi duszy jest słaby. Osłabia go miłość, którą chce sie podzielić wreszcie z kimś tego wartym, a która w dużej mierze prowadzi do autodestrukcji. Dlaczego? Otóż gdy człowiek bezgranicznie kocha, bezgranicznie ufa drugiej osobie to nie zawsze dobrze na tym wychodzi. Gdy zamiast na drugą połówke pomarańczy natrafi sie na połówkę jabłka i stara sie na siłe ją do siebie dopasować to człowiek cierpi. Czasami nawet ta druga połówka pomarańczy jakoś nie do końca pasuje... Co więc wtedy robić? 
Nie sądziła, że tak zaboli ją jego milczenie, zdała sobie bowiem sprawe, że ten malutki promyczek nadziei na nową, lepszą przyszłość, jakim był dla niej Michael nie będzie płonął wiecznie. Chyba już nie płonie. Spuściła wzrok i wpatrywała się w czubki własnych butów. To jeszcze pogorszyło sprawę, ponieważ przypomniała sobie ile włożyła starań w przygotowanie się do dzisiejszego wieczoru. Chciała być piękna dla niego a tymczasem on nie raczył zwrócić na nią chociażby odrobiny swojej jakże cennej uwagi. Powróciły wątpliwości, że przecież do siebie nie pasują. Może i Ballack wydawał sie odrobine szalonym człowiekiem, ale miał dobre serce i zasługiwał na kogoś lepszego. Na kogoś, kto przede wszystkim byłby z nim całkowicie szczery i nie zatajał pewnych spraw, które przecież i tak kiedyś wyjdą na jaw. Niemiec potrzebuje kogoś, kto by mu dorównał, kogoś kim mógłby się pochwalić a nie...
To zbyt wiele ją kosztowało. Podniosła wzrok i dyskretnie rozejrzała sie za kimś, kto mógłby uratować ją z tej niezręcznej sytuacji w jakiej przyszło sie jej znaleźć. No tak, bo przecież może udać, że ktoś nagle jej potrzebuje. Widząc Keplera posłała mu subtelny uśmiech. Przecież w każdej chwili może do niego podejść i zaoferować mu swoje towarzystwo. 
Ballack nie dawał tego po sobie poznać, ale uważnie ją obserwował. Podążył za jej spojrzeniem i aż mu się gorąco zrobiło, gdy ujrzał Ikera stojącego swobodnie w towarzystwie Keplera i szczerzącego się do Any jak mysz do sera. Co prawda był jego przyjacielem, lecz odczuł nagle silną potrzebę rywalizacji, która odstawiła rozsądek na boczny tor.
- Cóż, nie tylko Iker potrzebuje pocieszenia. - 
Mruknął z ironią, tym samym skutecznie zwracając na siebie atencję Anastasii, która posłała mu zdezorientowane spojrzenie i nawiązując do rozpoczętego przez nią tematu. 
Co to miało znaczyć? Niemiec nigdy wcześniej sie tak nie zachowywał.
- Michael... - Przerwała na moment jakby porządkowała w głowie myśli. - Czy wszystko między nami w porządku? - Utkwiła swój wzrok w jego cudownych oczach i w ciszy oczekiwała na odpowiedź.
Ballack chwycił ją za łokieć i może nawet w nieco brutalny sposób przyciągnął ją do siebie jakby bał się, że mu ucieknie a przecież muszą wyjaśnić sobie pewne sprawy. Ana nawet tego nie odczuła ponieważ bardziej zajęta była próbą odgadnięcia jego wyrazu twarzy. Sam dotyk jego dłoni sprawił, że po jej ciele rozeszły się przyjemne dreszcze. 
- A co jest właściwie między nami? - 
Zapytał poważnie, ale ona nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów by udzielić mu odpowiedzi. Westchnęła tylko.
- Czy czujesz to co ja? - Podęła za moment chwytając jego dłoń i splatając ze sobą ich palce.


- No i co? Co mówią? - Khedira niby to dyskretnie szturchnął Özila paluchem chcąc wyciągnąć z niego jakąkolwiek informacje. 
- Powiedział jej? -
Mesutowski-Mistrz-Podsłuchu wzruszył tylko na to ramionami. Jeszcze nie, ale Ana sugeruje mu chyba, że gaz sie ulatnia.
- Coo? - Sami posłał Mesutowi jedno z tych swoich spojrzeń, które z pewnością wyrażało więcej niż tysiąc słów.
- Wiem co mówie! - Obruszył sie Özil. - Czy czujesz to co ja?
Zacytował starając sie naśladować ton głosu Any po czym popatrzył z wyższością na przyjaciela. Sami pociągnął nosem jakby miał katar chcąc użyć zmysłu powonienia do analizy sytuacji.
- Cholera, może rzeczywiście powinniśmy to sprawdzić... -


jakiś czas i kilka butelek później gdy już impreza przeniosła się w inne miejsce...

- Ty wiesz, że ja bym chciał, aby Ci sie wreszcie ułożyło? Żebyś był wreszcie szczęśliwy? - 
Özil podniósł wzrok z nad kieliszka wypełnionego do połowy przezroczystym alkoholowym trunkiem i swoimi nieudolnym bełkotaniem skierowanym wyraźnie pod adresem Ballacka, przerwał wreszcie paplaninę Khediry skupiającą się głównie na jego dziewczynie - Lenie, która po wielu prośbach wreszcie zgodziła sie zostać jego żoną, a on oczywiście musiał ogłaszać to całemu światu.
Michael tylko pokiwał głową na co Mesut przysunął sie do niego bliżej i objął go ramieniem.
- No właśnie, dlatego sądzę, że powinieneś postawić sprawę jasno. - 
Turek tym razem skierował swoje duże, brązowe oczy, niezależnie od sytuacji mierzące wszystko i wszystkich bacznym spojrzeniem, na Anastasię i jakby westchnął. - Jeśli jakiś ciekawski dziennikarzyna zacznie węszyć nad jakąś sensacją jak to zwykle oni mają w zwyczaju, to sprawa sie rypnie a ty będziesz w dupie. Takich rzeczy nie należy zatajać, bo potem jakbyś się zaczął tłumaczyć i wyjaśniać motywy twojego postępowania to nawet ta twoja przystojna i urokliwa gęba nie pomoże ci w naprawieniu tego co zepsułeś. - MB13 doskonale wiedział o co chodzi kumplowi z boiska, jednak nie bardzo kwapił sie do tego, by dać to po sobie poznać i by wreszcie podjąć należyte działania w kierunku poruszonego tematu, o którym wolał nawet nie myśleć bo automatycznie wzbierała w nim złość. Michael nie chciał sobie popsuć wieczoru, nie tym razem.
- Der Kapiten. - Tymi słowami Sami mimowolnie zwrócił uwage Ballacka na siebie. Co prawda brunet nie sprawował już funkcji kapitana w niemieckiej reprezentacji gdyż zwyczajnie zdecydował sie powoli zakończyć kariere a ostatnie kroki stawiał właśnie tu, w Realu jednak pozostanie nim na zawsze dla wiekszości niemieckich piłkarzy, którzy darzyli go szacunkiem i byli pełni podziwu dla jego dokonań. - Nie wierze, że to robię, ale muszę przyznać Mesutowi racje. - Rzekł spokojnie. Najwyraźniej on też był wdrożony w całą sytuacje, ale jak na lojalnego przyjaciela przystało nie rozgłaszał tego na prawo i lewo. Dobrze wiedział, że MB13 jest raczej skrytym, nie lubiącym koncentrować uwagi zwykłych zjadaczy chleba i karmiących ich głównie wyssanymi z palca, szokującymi newsami pseudodziennikarzy, na swoim życiu prywatnym, facetem. - Teoretycznie ten etap życia masz już za sobą... - 
- ...ale nadal ma on wpływ na twoją przyszłość. Nie zapominaj o tym. - Dokończył już Özil wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Khedirą. 
- Mesut najebany w trzy dupy to całkiem rozsądnie gada. - Zauważył Sami i cicho się roześmiał. Turek najwyraźniej chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył bo niczym kat nad dobrą duszą stanął nad nim Kepler, którego tamten zdążył ochlapać resztkami alkoholu ze swojego kieliszka podczas swojej przesadnej wręcz gestykulacji w czasie wymiany myśli z Samim i Michaelem.
- Mniejszość niemiecką uprasza się chociaż o zachowanie pozorów kulturalnego picia. - Wyrzucił z siebie Pepe wycierając chusteczką krople wódki ze swoich spodni stwierdzając w myślach, że teraz na pewno będzie czuć od niego alkoholem. Taa, jakby bez tego było nie czuć, że dobrze dawał w gaźnik. Potem jednak skrzywił sie i podrapał po czarnej czuprynie zastanawiając się co on w ogóle powiedział. 
- No prosze, następny. - Rozweselił sie jeszcze bardziej Khedira. 

— — 

rozdział taki sobie. niby nic się nie dzieje, ale zapoczątkuje poważne zmiany w życiu bohaterów, tak bym to nazwała ;b nie długo pewnie też coś na
bo z Julią już tworzymy zawzięcie drugi rozdział, a jakże ;)

+ taki tam obrazek :D