sobota, 22 czerwca 2013

Seven - "I nie chciałbym tego zepsuć."

Słabo pływała. Tak mówiła o sobie, ale z perspektywy obiektywnego obserwatora to było wręcz za dużo powiedziane. Kompletnie nie umiała pływać, jedynie nieporadnie unosiła się na wodzie. Jednak zmotywowana a do tego mocno rozzłoszczona kobieta potrafi pokonać swoje ograniczenia i tak, dzisiaj szło jej znacznie lepiej. W miarę możliwości - a trzeba przyznać, że przylegająca do ciała sukienka znacznie ograniczała jej ruchy - przemierzała basen w poszukiwaniu Ballacka… albo, chociaż jego ciała osadzonego na dnie, ażeby je w jakiś sposób stamtąd wyłowić. Wrodzony optymizm, nie ma co…
Niech ona znajdzie tego pożal się Boże topielca to już ona mu pokaże gdzie raki zimują! Jej duże brązowe oczy były pełne strachu, strachu o tego idiotę. Nigdzie go nie było a przecież nie mógł zniknąć od tak. Rozpłynąć się niczym kamfora. Prawie się poddała. Powinna była wezwać pomoc od razu a nie działać na własną rękę. Przeklinała w tej chwili swoją impulsywność. Myślała, że sama coś zdziała, dobre sobie. Ratownicza ze słonecznego patrolu się znalazła. Jej oczy zaszły łzami. Czy zamierzała płakać? Ależ skąd, tylko zwiększyć poziom wody w basenie.
Obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny. Chwyciła dłońmi za brzeg by wreszcie się stamtąd wydostać. Jej uszy pochwyciły ciche, ale jakże znajome chrząknięcie. Przetarła oczy. To, co zobaczyła, kiedy przekręciła się w kierunku źródła dźwięku kompletnie wprawiło ją w osłupienie. Usta przybrały coś na miarę kształtu litery „o”. Długo nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Na jednym z leżaków jak gdyby nigdy nic leżał sobie Ballack i z niewinnym, wręcz głupkowatym uśmiechem przyglądał się poczynaniom Anastasii.
– Coś słabo mnie ratowałaś. Właściwie mógłbym się już dawno utopić. – Odparł z wyrzutem podnosząc się ze swojego miejsca. Wciąż miał na sobie tylko bokserki. Pojedyncze krople wody spływały z jego wilgotnych ciemnych włosów wprost na umięśnione ciało. Wyglądał tak, jakby właśnie brał udział w jednej z reklam.
– Idiota. – Oprzytomniała wreszcie. Śmiało spojrzała w te jego pełne błękitu ślepia starając się dać mu tym samym do zrozumienia, co o tym wszystkim sądzi. Ballack wytknął język w jej stronę i podążył wolnym krokiem w stronę basenu. Ana zmrużyła powieki. Stanowczo zbyt długo się w nią wpatrywał. Skłamałby, jeśli powiedziałby, że nie robiła na nim wrażenia. Nawet teraz, kiedy wyglądała prawie jak zmokła kura. Kiedy od tak po prostu wyciągnęła swoją drobną dłoń w jego kierunku, ten zaślepiony urokiem kobiety chwycił ją od razu nie spodziewając się nawet, że może zostać wciągnięty do wody, czemu towarzyszyło nie tylko charakterystycznie plusknięcie, ale i wesoły śmiech Włoszki. Skąd u niej taka ambiwalencja nastrojów? Sama nie wiedziała, ale na Michaela nie można było się długo gniewać. Wpatrywali się w siebie przez chwilę. Zaskoczyła go, kiedy zauważył, że się do niego zbliża. A była bliżej, coraz bliżej, tak, że niemal stykali się ciałami. Prawie zapomniał jak się nazywa, kiedy nie śpiesząc się otoczyła rękoma jego szyję. Cóż, podatny na kobiece piękno to on zawsze był, ale żeby aż tak? Teraz czuł się niemal tak jak Ronaldo w magazynie wypełnionym pudełkami z żelem do włosów. Widok kusząco rozchylonych warg całkowicie go pochłonął.
Mściwa jest, lubię takie. Pomyślał, kiedy próbowała go podtopić zanurzając jego głowę w wodzie. Nie był jej dłużny, chwycił ją za nogę i pociągnął za sobą na dno basenu.
Boże. Ma 26 lat i jest taka niepoważna. Zachowuje się jak niewydarzona nastolatka siłując się z nim w wodzie. Nie mogła w to uwierzyć, bo to raczej do niej nie pasowało, ale było na swój sposób przyjemne. I liczyło się tylko tu i teraz. To, co było kiedyś odchodziło w niepamięć a trzeba przyznać, że każde z nich miało bardzo bogatą przeszłość, jednak o tym, to już innym razem…
– Impreza w basenie! – Rzucił podekscytowany Ramos odstawiając swojego drinka, po czym ruszył biegiem w stronę wymienionego przez siebie obiektu. Nie tracił nawet czasu by się rozbierać. Wskoczył do wody na tak zwaną "bombę" ochlapując przy tym Michaela i Anastasię.
Nie trzeba było długo czekać by zrobiło się tłoczno. Kaka przechadzał się brzegiem basenu niczym Anja Rubik na wybiegu w Paryżu dumnie prezentując wszystkim swoje nowiusieńkie, przecudnej urody rażące czerwienią bokserki z motywem w misie, które dostał wczoraj od żony na urodziny. Ma kobieta gust…
Ronaldo właśnie gonił Benzema, ponieważ wielkie dzieło fryzjerstwa artystycznego umiejscowione na głowie madryckiej siódemki zostało brutalnie zdewastowane po tym, jak Karim zaczął wypróbowywać na włosach Cristino grzebień Pepe. Dodajmy grzebień, z którym Pepe nigdy się nie rozstawał a dzisiejszego wieczora oddał go Benzemie w zamian za klucze - podkreślmy do jego własnego mieszkania, – które dziwnym trafem znalazły się w posiadaniu Karima. Khedira, jak to Khedira zasnął gdzieś pod krzakiem wprawiając tym samym jego dziewczynę – Lenę Gercke w niemałą histerię. Ci bardziej cywilizowani i stabilni psychicznie piłkarze wraz ze swoimi partnerkami wciąż bawili się w środku. Modrić, który użyczył swojej ekskluzywnej willi na potrzeby zorganizowania dzisiejszego bankietu teraz patrzył przez okno i załamywał ręce. Jak on teraz wytłumaczy żonie zniknięcie jej ukochanego wazonu – który zaraz po tym, jak Ozil udawał, że wznosi Puchar Ligii Mistrzów – rozsypał się w drobny mak? Może najlepsza taktyką byłoby udawanie, że go nigdy nie było? Lepiej niech zacznie sprzątać ten syf bo jeszcze wyjdzie na to, że przed jej powrotem nie zdąży…
– Lepiej bądź grzeczna. –
– Bo co? – Zapytała zadziornie Włoszka.
– Bo nie pożyczę ci mojej marynarki jak już wyjdziemy z basenu. – Odparł triumfalnie Ballack. – Nie wiem czy zauważyłaś, ale ta sukienka nie tylko bardzo przylega do ciała, ale i też prześwituje w co poniektórych miejscach. – Ana nie dowierzała. Nawet spojrzenie zaraz pożrę cię wzrokiem nie działało. Domyślała się, że blefował.
– Dobrze, w takim razie bądź tak miły i pomóż mi z suwakiem. – Odwróciła się do niego tyłem, po czym odgarnęła z pleców długie, ociekające wodą czarne włosy. – Skoro i tak prześwituje to mogę się jej pozbyć, przynajmniej będzie mi łatwiej wyjść z basenu. – Dokończyła ze stoickim spokojem, chociaż to wcale nie było łatwe, bowiem czuła na swojej szyi jego gorący oddech. I co teraz panie Ballack?
– Chciałabyś. – Prychnął. – To ja już ci z tym wyjściem pomogę. Nie chcę żebyś się przeziębiła. – Rzucił tonem nieznoszącym sprzeciwu spoglądając kątem oka na pozostałych gapiących się na nich zawodników Realu Madryt i chwycił ją na ręce. Jacy ci mężczyźni prości w obsłudze, tak łatwo dają się podpuszczać. Pomyślała obejmując rękoma szyję Michaela.
– Tylko mnie nie upuść. – Dodała kpiąco, ale brunet nie zareagował. Nie obdarzył jej choćby spojrzeniem. Nie był zły na Anę, raczej na siebie, bo to on ją do tego w jakiś sposób sprowokował. Myśl, że miałby pozbyć się jej sukienki była piekielnie kusząca, ale po pierwsze nie przy wszystkich, po drugie nie w basenie (chociaż dlaczego nie?) a po trzecie i najważniejsze na pewno nie tylko po to, by ułatwić jej wyjście z tego pierdolonego basenu. Michael ogarnij się. Powtarzał w myślach starając się udawać niewzruszonego jednak to nie było łatwe szczególnie, gdy go dotykała, gdy on dotykał ją. – Domyślałam się, że blefujesz. No wiesz.. z tym prześwitywaniem sukienki… – Odezwała się kiedy odstawił ją na ziemi i chwycił swoje ubrania.
– … więc ty też posunęłaś się do blefu. – Podłapał szybko. – Teraz zaczynam żałować, że ci nie pomogłem. – Odparł przekornie, choć wcale tak nie myślał.
– A ja zaczynam żałować, że wskoczyłam za tobą do wody. – Dodała wskazując tym samym na swoją sukienkę. – Teraz chuchaj żeby wyschła. – Zażartowała.
– Mieszkam niedaleko, chodź. Wysuszysz się, przebierzesz a potem cię odwiozę. –
Anastasia przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Starała się w myślach odtworzyć dalszy możliwy przebieg wydarzeń dzisiejszego wieczora. W mieszkaniu Ballacka na dodatek. Niemiec tylko westchnął.
– Nie doszukuj się w mojej propozycji żadnych podtekstów. –
– Ufam ci. – Rzuciła dając tym samym do zrozumienia, że się zgadza. Ją samą zaskoczyły słowa, które wydobyły się z jej ust. No, ale powrót do domu w przemoczonej sukience nie byłby najrozsądniejszym pomysłem.
– Wiem. – Michael zrobił dłuższą pauzę a kiedy naciągnął na siebie spodnie i uporał się z ich zapięciem zwrócił swoje szafirowe oczy na jej oblicze. Ciemne pasma mokrych włosów lepiły się do jej bladych policzków. – I nie chciałbym tego zepsuć. – Dokończył. Czuła, że mówi szczerze. Tak, Ballack należał raczej do tych zawsze szczerych jednostek, które myślały, że zmienią świat i w nosie miały to, że komuś mogłyby się nie spodobać ich poglądy. Michael jasno i otwarcie, nie bacząc przy tym na możliwe konsekwencje przedstawiał swoje racje wzbudzając tym zaufanie innych. A może była to tylko maska, spaczona forma manipulacji a wszystko po to, by osiągnąć jakiś wcześniej obrany cel?

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Six - "No chodź, będzie fajnie. "

– A więc co fanka Juventusu robi w Hiszpanii? – Ballack uniósł jedną brew spoglądając na jasną, zwieńczoną pewnym siebie uśmiechem twarz Anastasii. Z natury był bardzo dociekliwy, co szczególnie ujawniało się w dzieciństwie a że był najmłodszym i najbardziej sprawiającym kłopoty potomkiem państwa Ballack - i panu Bogu dziękować, że ostatnim  rzekłby teraz jego ojciec – czasami stosowano wobec niego taryfę ulgową. Wybita szyba, mnóstwo wybitych szyb… i to nie dlatego, że mały Michael już młodzieńczych latach znalazł sposób na życie i zapragnął zostać przestępcą. Powodem była piłka. Piłka, która na początku wcale nie chciała się go słuchać i zamiast w prowizorycznej bramce skonstruowanej przez starszych kolegów z podwórka trafiała w okna sąsiadów. I gdzie ta wyżej wspomniana dociekliwość? Mały Ballack twierdził, że to przecież nie jego wina. Zawsze z wyrzutem jak i gorliwym jak na siedmiolatka zainteresowaniem dopytywał się sąsiadów, dlaczego nie mogli sobie zrobić okien z innej strony…

Wracając, nie traktował swojego – nazwijmy to – pragnienia poznawania świata i wszystkich jego elementów jako wadę, choć może niektórym ludziom ta wścibskość nie bardzo się podobała. Z reguły chciał wiedzieć wszystko, głównie o osobach, na których w jakiś szczególny sposób mu zależało lub o tych, które zalazły mu za skórę. Anastasia natomiast reprezentowała typ osoby raczej skrytej, choć pozornie wydawała się być bardzo otwarta na świat. Mówiła ludziom to, co chcieli usłyszeć, czyli prawdę jednak pozbawioną wszelkich szczegółów. Tak, ogólniki najlepiej się sprawdzały a ona nie musiała zagłębiać się w przeszłości. Nie chodzi o to, że definitywnie chciała się od niej odciąć. Lata spędzone we Włoszech, szczególnie te ostatnie były najlepszym, co mogło ją spotkać, ale wszystko się popsuło. W tej bajce stanowczo zabrakło „i żyli długo i szczęśliwie”. Wspomnienia były najcenniejszym, co jej pozostało, lecz przywoływały falę bólu, która zalewała ją teraz ze zdwojoną siłą. Przypominały o bezsilności.

– Mieszkam. – Odpowiedziała racząc go kolejnym z tych swoich czarujących uśmiechów. Właściwie robiła to całkiem nieświadomie. Przy Ballacku wprost nie potrafiła zachować powagi. Miał w sobie coś takiego, co pozwalało jej zapomnieć o problemach, chociaż na chwilę. Potrzebowała poczucia bezpieczeństwa i właśnie to przy nim odnajdywała. W jego towarzystwie czuła się też nadzwyczaj swobodnie a przecież tak krótko go znała. No dobrze, właściwie go nie znała, ale na pewno bardzo chciała poznać. – Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że cię widzę. – Szybko i umiejętnie przeniosła temat rozmowy na inne tory a kiedy do wciąż oszołomionego jej obecnością Michaela dotarł sens tychże słów nawet nie zwrócił uwagi na zmianę tematu. To zdanie mile połechtało jego ego. Czuł się dostrzeżony, co może paradoksalnie zabrzmi, bo codziennie otaczało go tylu ludzi, jak nieproszących o autografy to chociażby pracujących w klubie, w którym grał. Stał naprzeciwko niej dumny jak paw. Nie kłamała, nie chciała po prostu rozmawiać o powodach przyjazdu do Hiszpanii. Nie dziś. – Dobrze jest mieć jakąś znajomą – i cholernie przystojną dodała w myślach– twarz w nowym miejscu pracy.

– Nie wierzę, czyli to ty, to o tobie mówił Ramos. – Załapał wreszcie. – Szukałem cię. – Dodał już nieco ciszej. – Ale nikt nie chciał powiedzieć mi nic konkretnego. Pierdolona ochrona danych osobowych czy coś. Myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę. – Dokończył w myślach chwytając kosmyk kruczoczarnych włosów, który za sprawą lekkiego wietrzyku nasunął się jej na twarz, po czym odgarnął go za ucho. – Przejdziemy się? – Wskazał w kierunku ogrodu. Skoro już tu był to wolał spędzić czas z nią, choć jeszcze kilka minut temu miał zupełnie inne plany.

– Chętnie. – Kiwnęła głową i chwyciła się ramienia, które jej zaoferował. Na początku wydawał się nieco spięty jednak szybko się rozluźnił. Wpatrywał się w nią jakby widział ją po raz ostatni. Gdyby nie jej dotyk, nie to jak kurczowo trzymała się jego ramienia, kiedy przechodzili przez wąziutki mostek, gdyby nie to jak położyła dłoń na jego barku, kiedy starała się odzyskać równowagę w czasie, gdy jeden z obcasów wbił się w ziemię – zresztą z jego winy, ponieważ stwierdził, że i tak nikt nie zauważy a przez trawnik będzie szybciej, – za co później został skarcony szturchnięciem w okolice żeber pomyślałby, że to wyjątkowo realistyczna halucynacja. Spacerowali, śmiali się, rozmawiali o wszystkim i o niczym czując się ze sobą tak dobrze i beztrosko. Kto by pomyślał?

– Świetnie, zadaję się z wandalem. – Stwierdziła, kiedy brunet wręczył jej czerwony kwiat, który jeszcze sekundę temu rósł sobie spokojnie na jednym z krzewów. Tylko się zaśmiał.

– Michael? – Uśmiech Ballacka znacznie się poszerzył, kiedy po raz pierwszy jego imię wydobyło się spomiędzy jej strun głosowych.

– Tak? –

– Dziękuję. –

– Ależ nie ma za co. –



Zanim zdążyli się obejrzeć znaleźli się przy basenie. Księżyc odbijał się w tafli wody dając tym samym niesamowity efekt. Piłkarz nachylił się i zamoczył rękę zaburzając tym samym powstały obraz, który teraz wyglądał niczym ekran wielkiego telewizora, na którym pojawiły się dziwne zakłócenia, które dawały o sobie znać tylko i wyłącznie podczas transmisji jednego z klipów Justina Biebera.

– Popływamy? –Zagadnął. Ana myślała, że żartuje, ale Michael zaczął już ściągać marynarkę. Patrzyła na niego jak na wariata dosiadającego krzesło niczym rączego, karego rumaka wymachując przy tym kijem od szczotki imitującym ostrą jak brzytwa szablę udając tym samym Napoleona lub innego wielkiego przywódcę.

– Jesteś nienormalny. – Skwitowała, kiedy jego koszula wylądowała na leżaku stojącym za nią.

– A ty cholernie marudna. – Droczył się. Po chwili będąc już w samych bokserkach skoczył do wody a Anastasia kolejny raz pokręciła z niedowierzaniem głową. Chwyciła jego koszulę żeby się nie pogniotła i przewiesiła przez oparcie leżaka, na którym po chwili usiadła. Obserwowała Ballacka, który najwyraźniej świetnie się bawił przemierzając basen w tę i z powrotem dając upust swojemu nadmiarowi energii i popisując się przy tym swoimi pływackimi umiejętnościami. – No chodź, będzie fajnie. – Zachęcał ją, ale ona była nieugięta.

– Nie ma mowy, Ty już chyba kompletnie postradałeś zmysły. Masz piłkę zamiast mózgu? A może raczej wodę? – Kilkakrotnie postukała się palcem wskazującym w czoło a on zniknął gdzieś w wodzie. Zamarła na chwile, bo zdała sobie sprawę, że powinien już dawno wypłynąć na powierzchnię. Cholera. Ale nie, z pewnością się wygłupia. On zawsze się wygłupia. Nic się nie stało, nie mogło się stać. Uspokajała się w myślach. Podeszła do brzegu basenu i starała się odnaleźć jego sylwetkę pod wodą. Zaczęła się już niecierpliwić. Jej serce zaczęło bić coraz szybciej, zupełnie jakby zaraz miało wyskoczyć jej z piersi. – Ballack! – Prawie krzyczała, ale on się nie pojawiał. – Zabiję go. Własnoręcznie uduszę, wypatroszę a potem wypcham i wywiozę do Niemiec. – Mamrotała zdenerwowana ściągając szpilki i niechętnie skacząc do wody, bo wydawało jej się, że zobaczyła jego rozmazaną sylwetkę gdzieś na dnie basenu.

cdn.

_________________________________
znowu trochę mnie nie było, ale już powoli nadrabiam zaległości na Waszych blogach. ;>