Ta praca to niemalże dar od Boga. Nigdy więcej ścierania
kurzy, mycia podłóg, sprzątania łazienek, zmieniania pościeli… zamiast tego
sama papierkowa robota, siedzenie przy biurku a do tego jaka pensja! Jeśli
wszystko wreszcie ułoży się dobrze może nawet będzie mogła odłożyć trochę
pieniędzy i kupić większe mieszkanie a wtedy…
Musiała przerwać swoje rozmyślania bo właśnie minął ją
wysoki, szczupły brunet w garniturze z logo klubu na lewej piersi.
– Może w czymś pomóc? – Zagadnął ze szczerym uśmiechem
wpatrując się w brunetkę niczym bezdomny w 50€ znalezione przypadkiem na ulicy.
– Jestem pewna, że pani sobie poradzi. Angelo, chodź już. –
Blond włosa kobieta wyglądająca tak jakby połknęła arbuza chwyciła swojego
partnera i prawie siłą pociągnęła go w stronę szklanych drzwi. Siódmy miesiąc,
bezbłędnie oceniła Anastasia wpatrując się w plecy odchodzącej pary.
Szczęściara.
Tak, w tej chwili naprawdę jej zazdrościła. Nie pieniędzy,
nie sławnego piłkarza jako narzeczonego – tak, zwróciła uwagę na pierścionek z
imponującej wielkości kamieniem umiejscowiony na serdecznym palcu blondynki,
która zresztą dumnie i niemal przesadnie go eksponowała kładąc dłoń na mocno
zaokrąglonym już brzuchu. Nie domu z niezliczoną ilością pokoi. Nie corocznych
wakacji spędzonych w egzotycznym kraju… Ale tego, że mają szansę stworzyć
normalną, kochającą się rodzinę. Nie każdy ma takie szczęście. Życie z reguły
jest brutalne i często zabiera nam osoby, które tak bardzo kochamy nie oferując
tak naprawdę niczego w zamian, chociaż…
Nie ma na co czekać. Pomyślała przemierzając korytarz.
Pouśmiecham się trochę, pokiwam głową w odpowiednich momentach, poznam kogo
trzeba i wrócę do domu. Nic trudnego. Jednak ona w tej chwili wolała być
zupełnie gdzie indziej… zupełnie z kimś innym. Kiedyś tego rodzaju imprezy
nawet ją bawiły, ale to było niemalże wieki temu, wtedy była we Włoszech i miała
wokół siebie same znajome twarze.
– Słyszeliście? Podobno Moiru.. Moinho… Mou – Wybrnął
wreszcie. – Ma nam dziś przedstawić swoją nową abstynentkę. – Zakończył
wyraźnie już „zamroczony” kilkoma drinkami Ramos na co reszta odpowiedziała
mu śmiechem. Młode, ładne kelnerki, dużo
picia, to jest alkoholu, młody Varane jako jego szofer… tak, był stanowczo w
swoim żywiole. Eee, zaraz, co?! Przecież Varane nie ma prawa jazdy, co gorsza
do Schumachera to mu raczej jeszcze dużo brakuje. Chyba już nawet sam Mou nie
wierzył, że temu chłopakowi uda się kiedyś nie pomylić gazu z hamulcem… Sergio
właśnie próbował sobie przypomniec jak więc dostał się na ten bankiet po popołudniowym
wypadzie na piwo, ale nie mógł zebrać myśli, bo coś piszczało i nie dało mu
dojść ponownie do słowa. A nie, to tylko Ronaldo i jego ekscytacja…
– Abstynentka czy też nie i tak jest już moja! – Napalił się
Cristiano i w ten swój charakterystyczny sposób niczym w reklamie
head&shoulders przejechał dłonią po nażelowanych włosach, które zdążyły już
przyklapnąć.
– Ten nowy rosyjski żel do włosów to chyba jakiś
przeterminowany był. – Zażartował Alonso.
– Już ją widziałem… – I w ten sam nieoczekiwany sposób co
zwykle, niczym dobra wróżka z bajki o Kopciuszku mająca rozwiązać wszystkie
problemy bohaterów pojawił się Michael Ballack i też wtrącił swoje trzy grosze.
Wszyscy momentalnie ucichli najwyraźniej domagając się szczegółów. Z
zaciekawieniem wytrzeszczyli oczy tak, że praktycznie zawstydzili samego Mesuta
Ozila. MB13 skrzyżował ręce na klatce schodowej [ <- nie, tu błąd autorki się
wkradł, piersiowej miało być. ;] opierając się tym samym o futrynę drzwi.
– I co? I co? – Wtrącił słynący ze swojej niecierpliwości
Benzema.
– No co, ma mniej więcej… – Niemiec wyciągnął przed siebie
rekę praktycznie tak, jakby zamierzał oddać cześć Hitlerowi, ale zatrzymał ją
mniej więcej na wysokości nosa Casillasa. – …1,70 wzrostu, długie, gęste,
pokryte farbą o niezidentyfikowanym kolorze, zazwyczaj spięte w kok włosy.
Zielone oczy skryte za szkiełkami okularów o naprawdę gustownych oprawkach. Ja
wiem? Jakieś -6 dioptrii. –
– Ty weź, no co tak poetycko jakoś gadasz? – Ozil wyraził
swoje wzburzenie albo każdym razie coś poprzez donośne pfff. Widocznie takie
detale go nie interesowały. Czyżby chodziło mu o wnętrze? Tak, no chyba ono
jest najważniejsze. Jeśli coś nie wyjdzie to zawsze można sprzedać nerkę
wybranki i chociaż na tym się wzbogacić, o znajomość o autonomii człowieka
rzecz jasna. – A co z.. – I tu Mesut nakreślił powietrzu nieco zamaszystym
ruchem coś na kształt kobiecej figury a raczej figury kobiety o mocno
Rubensowskich kształtach. Coś mu się chyba proporcje zaburzyły przez ten
alkohol. A nie, Ozil podobno nie pije. Ballack westchnął przeciąglę i wbił
swoje rozmarzone spojrzenie w sufit.
– Bardzo zaokraglona w odpowiednich miejscach. – Dodał z
błyskiem w oku.
– Mówiłem, że jest moja! – Wtrącił Ronaldo z takim
pośpiechem jakby rezerwował sobie łazienkę po dość długiej podrózy. Iker tylko
słuchal tego wszystkiego z zaciekawieniem i starał się nie dać niczego po sobie
poznać.
– Ale czy ona jest wolna? – Wtrącił się Sergio Ramos w
najmniej spodziewanym momencie i to trzeba przyznać z dośc rozsądnym nawet jak
na siebie pytaniem.
– Nie, mimo swojego wieku całkiem nieźle się rusza. – Odparł
Michael. Kąciki jego ust wyraźnie uniosły się ku górze. Jak długo jeszcze
wytrzyma?
– No ale ile ona ma lat? – Zdenerwował się Ozil i chyba
zmierzał coś jeszcze dodać ale przerwał mu Ramos. Boże, co on słowotoku dzisiaj
dostał?
– Czyli musi być bardzo doświadczona, jeśli wiecie o co mi
chodzi. – Poruszył zabawnie brwiami.
– W usypianiu prawnuków – Przedrzeźniał go Benzema.
– Właściwie ona na te 75 lat nie wygląda. To tylko po
protezie można poznać, ona ją okazyjnie w szklance z wodą na biurku trzyma… –
Rzucił wreszcie Ballack niby to z powagą, ale nie wytrzymał długo. Ile jeszcze
potrwa zanim zorientują się, że robi sobie z nich jaja? Tak naprawdę ani nowa,
„gorąca” pani z księgowości ani nowa asystentka Mou czy jaki oni tam jej tytuł
przypisali wcale go w tym momencie nie interesowała.
A się zdziwi chłopak.
– Na pewno jest bardzo doświadczona. – Cris położył dłoń na
ramieniu Sergio jakby w pocieszającym geście.
– A, zapomniałbym. Chciała twój numer to sobie pomyślałem,
że czemu nie. – Ballack ponownie przywołał na twarz opanowanie i zwrócił się do
Ronaldo.
– COOO?! Chyba buta! To przynajmniej mi skarpety na drutach
zrobi. – Odciał się CR7.
Oficjalna część bankietu już dawno dobiegła końca, ale Ramos jakoś niespecjalnie zwrócił na to
uwagę zapewne ze względu na to, jaki stan teraz reprezentował. Doskonale
nadawałby się chodzącą reklamę dla nastolatków z podpisem „jeśli wracasz z
imprezy to nigdy nie w takim stanie”. No tak, ale oficjalnie to on pił przecież
tylko sok.
– Jeśli to jest ta 75-latka to ja cofam wszystko co
powiedziałem. – Benzema tracił Casillasa w ramię a ten tylko się zaśmiał. Jego
spojrzenie zatrzymało się na sylwetce zgrabnej brunetki rozmawiającej właśnie z
jędzowatą żoną trenera. Tak bardzo różniła się od wszystkich pozostałych kobiet
krzątających się po sali. A może to tylko przez ten strój? Wyglądała pięknie i
elegancko, ale nie tak jakby przyszła się zabawić. No dobrze, może tylko ten
olśniewający, wesoły uśmiech odwracał uwagę od tego, że ubrała się prawie jak
na pogrzeb. A może przesadzał? Chyba tak, na czym jak na czym ale na modzie to
on się znał tak jak Benzema na staniu na bramce. Nie był po prostu
przyzwyczajony do widoku kobiet właśnie w tym kolorze. Sara zawsze wybierała te
żywe, czasami wręcz neonowe. Musiał jednak przyznać, że ta czarna, połyskująca
w świetle sukienka wspaniale kontrastowała z bladym odcieniem jej skóry.
Karim poprawił krawat i ruszył w kierunku Anastasii, jednak
Ronaldo szybko sprzątnął mu ją sprzed nosa i czarował, oj czarował a panna
Shayk zrobiła się czerwona ze złości.
– Mesut Ozil, najlepszy przyjaciel Ronaldo, szalenie mi
miło. – Niemiec ukłonił się po czym chwycił jej drobną dłoń i złożył na niej
przelotny pocałunek.
– Z kolei to ja jestem wicekapitanem Królewskich, Ramos.
Sergio Ramos, numer cztery. –
To on jeszcze żyje? Jakim cudem udało mu się tak
szybko wytrzeźwieć?
Blondyn objął kobietę ramieniem i zaczął prowadzić w bliżej
nieokreślonym kierunku, byle jak najdalej od pozostałych, tłumacząc jej
jednocześnie o swojej pozycji na boisku. Kiedy odezwał się telefon Anastasii
udała autentycznie przejętą i zawiedzioną rozstaniem z Sergio.
– To na pewno coś ważnego, przepraszam, musze odebrac. –
Posłała mu jeden z tych swoich uśmiechów by za chwilę wyjść na taras i odebrać.
…
– Nie wiem, pewnie nie długo, pa.
–
Ballack własnie zamierzał dyskretnie wymknąc się z przyjęcia
– jasne, tylko, że on na nim praktycznie nie był, nie tylko Benzema znowu
zastanawiał się gdzie on się znowu podziewa; kiedy do jego uszu dobiegł
znajomy, kobiecy głos. Zatrzymał się raptownie. Na początku pomyślał, że tylko
mu się wydawało, ale kiedy skierował swoją twarz w kierunku źródła dźwięku a
mianowicie w stronę wyjścia na taras zobaczył własnie ją. Wydawać by się mogło, że
jego serce mocniej zabiło.
– To ty! – Obdarowała
go radosnym i pełnym życzliwości usmiechem kiedy ich spojrzenia się spotkały.
Odpowiedział jej tym samym. Podszedł bliżej. Tak, teraz wydawała mu się jeszcze
piękniejsza. Nie za bardzo wiedział co powiedzieć, po prostu na nią patrzył. Trącił palcem zawieszkę z logiem Juventusu przy jej telefonie.
– Nie powinnaś się z tym tak obnosić. –
– Niby dlaczego? – Zmarszczyła pytająco brwi.
– Dziewczyno, jesteś w Madrycie. –
cdn.