Grupka wysokich, niemal porażających swoją nieprzeciętną urodą mężczyzn odzianych w dopasowane, wspaniale podkreślające ich atletyczne sylwetki garnitury, które niezaprzeczalnie zostały zaprojektowane przez sławnych projektantów - i które z pewnością kosztowały fortunę - zebrała się przy stelażach na których wyeksponowano kilkanaście najróżniejszej wielkości obrazów namalowanych przez tych doskonale znanych jak i
dopiero
wzbijających sie na wyżyny popularności młodych artystów. Z minami zagorzałych krytyków, gorliwych znawców sztuki polemizowali ze sobą wyraźnie przy tym gestykulując.
- A czy to aby nie stoi do góry nogami? - Ośmielił się zauważyć jak zwykle spostrzegawczy Benzema i od razu zaczął pchać się z łapami do płótna, aby je obrócić. Na szczęście został powstrzymany przez Özila, który za pomocą swoich wytrzeszczonych gałek ocznych zlokalizował zbliżającego się kapitana Królewskich. Karim przy akompaniamencie tureckich gwizdów począł kreślić w powietrzu jakieś niezidentyfikowane kształty a wszystko po to, by stworzyć pozory normalnego, swobodnego zachowania, które niemal krzyczało "Nic się nie dzieje. Nic się nie dzieje." Iker tylko zmarszczył brwi. Z daleka wyczuwał, że coś się jednak dzieje. Zaintrygowany zachowaniem kolegi z drużyny zamiast do młodego Varane zwrócił się do starszego Francuza. Grzecznie. Najgrzeczniej jak tylko umiał a dziś wyjątkowo był nie w humorze.
- Czyś tyś sie znowu proszku do prania nażarł? Mam cie zawieźć na płukanie żołądka? A może to kolejna lekcja wschodnich sztuk walki jakiej udzielasz Özilowi? - Zadrwił. - To nie przedszkole, oczekuję od was odpowiedniego zachowania w przeciwnym razie... - Uwrał na moment. - Karim, lubię cię dlatego dam ci wybór, wolisz wypierdalać oknem czy drzwiami? -
Benzema zaprzestał wygłupów. Przybrał minę zbitego psa, jednak wiedząc, że tym razem nie zadziała posłał błagalne spojrzenie w stronę Mesuta.
- No bo... mucha była! - Błysnął Turek na co bramkarz tylko westchnął po czym skierował dwa palce w kierunku swoich oczu, by zaraz powtórzyć ten gest na Francuzie. Karim nie był pewny, ale to chyba miało znaczyć "Będę cię obserwował". Niespokojnie przełknął ślinę. Jeśli Santo rzeczywiście będzie obserwował go tak jak piłkę w czasie meczu, to jeden fałszywy ruch i ten duży prostokąt z klamką będzie stał przed nim otworem.
Marcelo, Alonso i Kepler podeszli właśnie do ostatniego obrazu, jednak napotkali na barierę w postaci zasłaniających go swoimi sylwetkami Ronaldo i Ramosa. Pepe jak to Pepe, od razu zwietrzył, że coś jest nie tak. Cristiano i Sergio razem? Przecież oni się nie znoszą!
Teraz jednak owa dwójka stała oparta o siebie plecami z rękami założonymi na piersiach.
- A to co? Brygada R&R znowu w akcji? - Rzucił z nutką rozbawienia Marcelo chcąc przepchnąć się dalej.
- No, bo ja ci zaraz te loczki wyprostuję! - Odezwał sie oburzony Sergio spoglądając porozumiewawczo na Cristiano.
- A tak, mam prostownicę w bagażniku, możesz pożyczyć. - Wtrącił sie Portugalczyk na co Marcelo tylko złośliwie się uśmiechnął, bo na horyzoncie znowu pojawił sie doglądający wszystkiego Iker. Dwójka obecnie nieco zmieszanych, od zawsze prowadzących otwartą wojnę na każdym możliwym froncie a teraz najwyraźniej połączona nicią porozumienia zapewne poprzez wspólną tajemnicę Królewskich rozstąpiła się przed kapitanem niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem. Iker spodziewał sie niemal wszystkiego, poczynając od ulepszenia czy też kompletnego zniszczenia obrazu aż do jego nagłego, niewytłumaczalnego zniknięcia, jednak nic takiego nie miało miejsca. Zmarszczył czoło starając się wykryć jakikolwiek dowód tłumaczący dziwne zachowanie Crisa i Sergio. Nic z tego. Wszystkie sztalugi z portretami i pejzażami stały sobie równiusieńko a podłoga lśniła tak, że można było w niej sie niemal przejrzeć. Oczywiście Ronaldo korzystał z tego najczęściej.
Co prawdo Ramos i Ronaldo w ramach kary, a może inaczej, w ramach poprawienia wzajemnych relacji mieli zająć się przygotowaniem eksponatów (no dobrze, uściślając tylko obrazów, bo nie tylko Santo bał sie kompletnego armagedonu), które miały zostać zlicytowane na dzisiejszej aukcji charytatywnej, ale żeby aż tak dobrze im poszło?!
Portugalczyk zaczął porozumiewawczo mrugać do Ramosa poprawiając przy tym samym mankiet koszuli.
- Cris, co ci sie stało w oko? Tak ci lata, że... - Obrońca nie dokończył, bo bramkarz stanął na przeciwko TEGO obrazu. Madrycka siódemka zamarła. Casillas pogładził zarost na brodzie wpatrując się w płótno na którym widniał portret kobiety. Zamrugał kilkakrotnie.
- Może i ja sie na sztuce nie znam, ale to wygląda jakby Ramos po pijaku malował. - Westchnął ciężko a jego spostrzeżenie spotkało sie z aprobatą pozostałych piłkarzy.
- A czy ta lala aby nie jest podobna do Crisa? - Podchwycił Alonso.
Duet R&R oczywiście planował cicho wymknąć się z imprezy jednak Kepler skutecznie im to uniemożliwił.
- No to teraz sie tłumaczcie. Jak na spowiedzi. - Zachęcił Santo siadając na krześle w ten sposób, że tylko oparcie odgradzało go od owej dwójki. Oczywiście odmówili współpracy.
- A Ramos ma plame na prawym rękawie! - Zaskarżył Mesut a obrońca wykonał gest w stylu "zaraz utnę ci tę turecką głowę". Ronaldo chciał jakoś ratować sytuację więc rzucił nie zastanawiając się chyba nawet "Więc kupisz mu Vanish i wywabisz plame" dołączając do tego swój olśniewający uśmiech. Jedno jest pewne, gdyby to on występował w reklamie tegoż proszku do prania lub na tymże środku piorącym widniałaby jego podobizna to wszystkie magazyny świeciłyby pustkami a producenci spaliby na pieniądzach. Przecież każda kura domowa pragnęłaby wpatrywać się w tą uroczą facjatę podczas oddawania się niekiedy znienawidzonym obowiązkom domowym.
- I wcale nie malowałen tego po pijaku. Byłem najzupełniej trzeźwy choć Ronaldo i tak chciał polecieć van Gogiem żebym sie bardziej wczuł. - Rzucił oburzony Sergio łapiąc sie automatycznie za ucho. Kiedy jednak zorientował sie co zrobił rozejrzał sie po zebranych jak gdyby nigdy nic, po czym wydarł sie na cały głos.
- Kto to powiedział?! - Dos santos Aveiro zdzielił go po łbie za to, że ich wsypał.
- Przynajmniej modela miałeś dobrego. -
Odgryzł sie Ronaldo ale kiedy poczuł na sobie wzrok Casillasa prawie się rozpłakał.
- To jego wina. To on mnie pchnął w ten bohomaz, sama dziura by sie przecież nie zrobiła, nie? -
- Ramos. - Warknął Santo, choć gdy w jego głowie zrodziła sie wizja Cristiano z głową utkwioną w płótnie zrobiło mu sie jakoś weselej. Żel zapewne zabezpieczył jego głowę przez ewentualnymi uszkodzeniami. Nie miał jednak serca powiedzieć tego na głos.
- No przepraszam bardzo, sam sie o to prosił. Wszystkiego sam nie bede robił! - Uniósł sie Sergio.
- Właściwie o moja wina. Nie powinienem was zostawiać samych, mogłem chociaż poprosić Juniora żeby pilnował tatusia i wujka, aby znowu nie narozrabiali. Tak czy siak Özil odłóż ten obraz. Jestem pewien, że mam na niego nabywcę. Tak sie składa, że Mourinho już od dawna szuka prezentu gwiazdkowego dla Guardioli. - Benzema mógłby przysiąc, że na dotychczas poważnej twarzy Ikera teraz przemknął cień nieco złośliwego uśmiechu. Wszyscy przecież wiedzieli o tym, jak Pep nie znosi Crisa.
— ▪ —
- Ana, tutaj! - I tymiże dwoma jakże krótkimi słowami, ale wypowiedzianymi pewnym siebie, dźwięcznym barytonem, może odrobine głośniejszym niż zazwyczaj, Iker zwrócił na siebie uwagę panny Weyden rozglądającej się wśród zebranych gości - w większości byli to bogaci biznesmeni z uwieszonymi u boku żonami, lub też asystentkami, które właściwie nie tylko były prawą ręką szefów, niezastąpioną pomocą, ale też i od czasu do czasu testowały hotelowe łóżka razem ze swoimi pracodawcami. Cóż, kto bogatemu zabroni. Roześmiane towarzystwo popijając najróżniejsze kolorowe drinki czekało na główny punkt programu, czyli licytację na której mogliby sie pozbyć swoich jakże ciężko zarobionych pieniędzy, a wszystko to na rzecz biednych sierot jakie fundacja prowadzona przez jednego z piłkarzy miała wspomóc. Cel był szczytny, dzieci mogłyby dalej kontynuować naukę, lub też po prostu wreszcie miałyby co jeść, bo jak wiadomo różnie w świecie bywa i nie każdemu sie wiedzie. Obecność zawodników Realu i innych wspaniałych osobistości, znanych chociażby z tego, że są znani, miała dodatkowo rozsławić całą akcje i pozyskać potencjalnych sponsorów.
- Podobno miałam ci pomóc, znaczy Alonso coś wspominał. - Odezwała sie nieco niepewnym tonem obserwując z uwagą przystojną, jak zwykle spokojną twarz Santo. Stali na uboczu, a tymczasem zebrani powoli zajmowali miejsca i odbierali tabliczki z numerami.
- A tak, będziesz prezentować wszystko to, co mamy zlicytować dzisiejszego wieczoru. -
- No nie wiem... - Zawahała sie nieco zdając sobie sprawe, że znalazłaby sie w centrum uwagi, a nie zawsze to lubiła. Poza tym, ktoś mógłby ją rozpoznać. - ... nie wiem, czy to dobry pomysł. - Dokończyła spoglądając prosto w smutne, ciemne oczy Ikera otoczone czarnymi, długimi
niemalże jak u dziecka
rzęsami. Dopiero teraz coś ją poruszyło, zdała sobie sprawe, że na jego twarzy już dawno nie gościł uśmiech, który znacznie go odmładzał.
- Coś jest nie tak, prawda? - Rzuciła nieco ciszej przysuwając sie do ciemnowłosego, w ogóle nie przejmując sie tym, że to chyba nie najodpowiedniejszy moment jak i miejsce na tego typu zwierzenia. Mimo tego, iż ich znajomość była jak dotąd skoplikowana, Anastasia z czasem polubiła Ikera i naprawde doceniała wszystko, co dla niej robił.
- Przecież widzę. - Dodała kiedy bramkarz numer jeden odpowiedział jej milczeniem.
- Rozstałem się z Sarą. - Wyrzucił z siebie po chwili, jakby obojętnie.
- Tak mi przykro. Przepraszam, nie chciałam być wścibska. - Westchnęła po czym chcąc go jakoś pocieszyć wyciągnęła ręce, aby go uściskać.
- Zupełnie niepotrzebnie. Właściwie już dawno zdałem sobie sprawe, że jej nie kocham. Cieszę się, że miałem okazje wreszcie zakończyć tą farsę, choć dla Sary moja decyzja była raczej niezrozumiała. Według niej wszystko było w najlepszym porządku. - Pokręcił głową po czym ochoczo przystał na propozycje brunetki i zamknął ją w swoich ramionach. Była tak blisko, taka delikatna i krucha, że najchętniej nigdy nie wypuściłby jej ze swoich objęć i bronił przed całym światem, gdyby zaszła taka potrzeba.
- Mówisz to z takim spokojem... - Zaczęła gładząc uspokajająco jego plecy, ale przecież była kobietą i niewiele czasu zajęło jej, by dodać dwa do dwóch. - Poznałeś kogoś! I nawet mi o tym nie powiedziałeś! - Podjęła przesadnym, jak gdyby z lekka oskarżycielskim tonem odsuwając się od niego na tyle, by móc z powrotem spojrzeć mu w twarz i posłać pozornie zazdrosne spojrzenie. - No kto to jest? Mam wszystko wyciągać z Ciebie siłą? - Widząc, że Iker sie rozchmurzył, jej uśmiech znacznie sie poszerzył. Casillas wciąż jej nie puszczał, nawet wtedy kiedy poprawiała mu krawat i posłała mu odrobine zadziorne spojrzenie, które zdawało sie mówić mniej więcej tyle, że jeśli nie udzieli jej w końcu żadnych informacji, to nie chcący ściśnie za mocno. Ta groźba i tak nie zadziałała, bo niby co miał powiedzieć? Zamiast tego ponownie sie do niej przytulił, jakby chciał ją udobruchać, ale tak naprawde pragnął się nią nacieszyć. "Właśnie mam ją w swoich ramionach. Szkoda, że o tym nie wiesz." Przeszło mu przez myśl kiedy napawał sie zapachem jej perfum. Nie należały do najwyższej półki z jakiej zazwyczaj korzystała panna Carbonero, ale bardzo do niej pasowały. Były tak delikatne i pociągające jak ona sama.
Ballack, który od jakiegoś już czasu odkrywał w sobie tendencje do pojawiania sie w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie właśnie przechodził obok, a widok ściskającej sie pary wywołał u niego zmieszanie, które z każdą sekundą zamieniało sie we wściekłość. Panowanie nad sobą w tej sytuacji sprawiało mu nie lada trudność. Czuł sie oszukany i zdradzony a wszystko to przez dwójkę jak dotąd najbliższych mu osób. Znowu. Był bezradny, nie miał najmniejszego wpływu na to, co działo sie na jego oczach. Mógłby tam podejść i okazać swoje niezadowolenie, albo lepiej, obojętność, ale nie zrobi tego. Wyjdzie na zewnątrz i ochłonie a potem zastanowi sie co dalej. Pomyślał.
Zazdrość przysłaniała mu oczy zwiększając z każdą chwilą irytację jaką odczuwał. Wtem oto jego przyjaciel, człowiek którego darzył szacunkiem i na którego zawsze mógł liczyć, za którego jeszcze niedawno wskoczyłby w ogień trzymał w objęciach największy skarb, jakiego pragnął Michael.
Czy ta przyjaźń również zakończy sie przez kobiete jak to we współczesnych bajkach bywa?
- Dobrze, już dosyć tych czułości. - Odparł Iker z uśmiechem, niechętnie, jakby wbrew sobie odsuwając sie od brunetki i dodatkowo wywracając przy tym oczami.
- Jesteś pewien, że mam z Tobą iść? -
- No pewnie, piękne kobiety zawsze przyciągają uwagę. -
- Oj, daj spokój. - Zaśmiała sie trącając go w ramię i obserwując jak Iker udaje, że go to boli. -
- Ładnie ze sobą wyglądają, nieprawdaż? - Carbonero rzuciła z sarkazmem prosto do ucha Michaela wykrzywiając twarz w bliżej nieokreślonym wyrazie. Oczywiście miała na myśli Ikera i Anastasię, którzy wymieniali po między sobą porozumiewawcze spojrzenia. Sara doskonale wiedziała jaką reakcję wywoła u niego tymi słowami. Chciała jakoś pobudzić go do działania, bo wciąż miał a nadzieje, uda jej sie odzyskać Casillasa.
-Rzeczywiście. - Przytaknął Michael. - Z tobą u boku Iker nigdy nie wyglądał ładnie. - Niemiec nachylił sie nieznacznie w strone Carbonero i obdarzył ją jednym z najbardziej oszałamiających i chyba najbezczelniejszych uśmiechów jaki był w stanie zawitać na jego twarz. Przez dluższą chwile jego niebieskie oczy niczym rendgen prześwietlaly sylwetke hiszpanskiej dziennikarki. Zatrzymały sie na opalonej twarzy, ktora nie wyrażala w tym momencie żadnych uczuć. Może to i lepiej? Brunet szczerze nie znosił tego częstego wymuszonego grymasu na jej twarzy jaki określano mianem uśmiechu jeszcze bardziej niś jego włascicielki i wcale tego nie krył. Spomiedzy ust Carbonero pomalowanych szminką o kolorze krwistej czerwieni wydostał sie cichy może nawet odrobine kokieteryjny śmiech. Zwykły obserwator mogłby stwierdzić, że owy mężczyzna właśnie obdarzył dziennikarke komplementem, gdyby znał prawde bardzo by sie zdziwił. Tak to własnie jest w pilkarskim świecie. Jesli już cos w nim znaczysz musisz stwarzać pozory, panować nad emocjami aby nie dać wyprowadzić sie z równowagi i aby nie robić niepotrzebnego szumu bo to naprawde męczace. Co innego ze stwarzaniem sobie wrogów, z którymi jednak można sie zjednoczyc, kiedy ma sie wspólny cel.
- Twoja szczerość jest nawet zabawna. - Ciemnowlosa odrzekła po chwili sięgajac do kieszeni jego marynarki by umiescić tam swoją wizytowke z numerem telefonu. - Jestem pewna, że domyślasz sie o co mi chodzi, zadzwoń. -
cdn.
— ▪ — — ▪ — — ▪ —
one - kolejny rozdział TQPS zapewne pojawi się w marcu. zrekompensuje Wam to długością, mam nadzieję, że treścią także
two - przepraszam za zaległości na Waszych blogach. w najbliższym czasie z pewnością je nadrobię, ewentualnie skomentuję posty na tych blogach, na których jeszcze nie miałam okazji tego zrobić.
three - jeśli chodzi o blogi Sandra Wojtek i ja, More than friends i Nieostrożne słowa to zainteresowanym mogę zdradzić, że nowe posty pojawią się w niedalekiej przyszłości. ah, konkretna ja. ;)
four - zazwyczaj tego nie robię, jednak tym razem chciałabym polecić blogi
pierwsze-koty-za-ploty
odio-destructivo
mogles-miec-wszystko
naprawę warte przeczytania
five - dziękuję za wszystkie komentarze. wiecie, wedle zasady komentujesz=motywujesz
six - a nie wiem... dopiszcie sobie same. ;)
xoxo, K.