Anastasia podniosła wzrok znad dokumentów, które właśnie
wkładała do jednego z granatowych segregatorów aktualnie leżących na jej
biurku, a które jeszcze pół godziny wcześniej stały sobie jak gdyby nigdy nic
uporządkowane w kolejności alfabetycznej na jednym z przeznaczonych do tego
regałów.
– Hej. – Na dźwięk barytonu Casillasa drgnęła niczym Alonso,
który zasnął w szatni podczas przerwy pamiętnego meczu z Barceloną; którego po
wielu jakże dziwacznych próbach udało się wreszcie obudzić trenerowi Mourinho,
jednak tylko dlatego, że użył do tego mocno już zużytej skarpetki Fabio
Coentrao. Czyżby katalońscy fani rzucili wtedy urok na tego jakże wspaniałego i
przystojnego pomocnika z numerem czternastym? Nawiedzony Kepler pierwszy wysunął
takie oskarżenie. Prawda była taka, że Xabi już od kilku dni po prostu sypiał na
kanapie w salonie, co niekoniecznie pozwalało mu się wyspać i było niezbyt
przyjemnym doświadczeniem dla jego nad wyraz delikatnego kręgosłupa. A dlaczego
tam sypiał? Dobrze, może nie zapomniał o rocznicy ślubu, ale według Nagore
zapas proszku do prania i nowa deska do prasowania to niezbyt romantyczne
prezenty. A podobno sam gest się liczy…
Ale wracając….
– Nie przeszkadzam? – Iker stał w drzwiach trzymając dłonie
za plecami. To nie był typowo bramkarski nawyk.
– Ależ skąd. – Kiedy otrzymał przyzwolenie ruszył w kierunku
biurka stojącego niemalże w samym centrum pomieszczenia i wyciągnął w jej
stronę wieszak z czarną sukienką. Tak, tą samą, która Ana miała na sobie dwa
dni temu na bankiecie. Brunetka znieruchomiała. Była teraz prawie jak marmurowy
posąg. Prawie bo zdradzały ją tylko mrugnięcia powiek kiedy wpatrywała się
kolejno to w bramkarza, to ponownie w część swojej garderoby. – Słuchaj…,
Michael mi to dał. Znaczy miał ci oddać osobiście, ale coś mu wypadło i musiał
jechać zaraz po treningu. – Wytłumaczył pan i władca realowskiej bramki. Nie
tylko panna Weyden czuła się w tej chwili trochę niezręcznie. To, co zrodziło
się w głowie Ikera, kiedy Ballack ot tak po prostu podawał mu jej sukienkę nie
było niczym przyzwoitym. Co prawda byli kumplami, można by rzec nawet
najlepszymi, ale…
Dlaczego Anastasia miała wrażenie, że Ballack zrobił to
specjalnie? Pracuje tu zaledwie od kilku dni i to właściwie dzięki Ikerowi a
teraz on pomyśli sobie Bóg wie co. A co, jeśli ktoś widział bramkarza
paradującego z jej sukienką? Co ludzie pomyślą?! Nie chciała nawet o tym
myśleć. Przecież nikt nie wysnuje wniosków, że zapewne zatrudnił się pralni,
żeby sobie trochę dorobić. Czemu Michael nie raczył zapakować jej nawet w
pokrowiec?! Ana usiłowała przybrać normalny wyraz twarzy, jakby się tym
wszystkim wcale nie przejmowała. Na jej obliczu zawidniał też blady uśmiech.
Naturalny - a przynajmniej z założenia tak miał wyglądać. I jak z tego wybrnąć?
– Ach tak, a kwitu z
pralni ci nie dał? – Spytała nagle neutralnym tonem a Casillas pokręcił tylko
przecząco głową. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Miała wrażenie, że jej
policzki pokryły się purpurą. – To dobrze. Jeszcze by tego brakowało… Jakby nie
patrzeć to w końcu z jego winy wylądowałam w basenie. – Zamaszystym gestem
zamknęła segregator i odstawiła go na miejsce. Iker złapał się na tym, że
podążył wzrokiem za jej zgrabną sylwetką i wcale nie przypatrywał się jej
plecom w tym momencie. – Właściwie jest mi winien, chociaż to, za to jak
wspaniałomyślnie odwiozłam go do domu. – W tej jednej chwili wszystkie
wątpliwości bramkarza zostały rozwiane. Miał już pewność, że u niego była i
dziwnie się z tym czuł. Do tego ten basen… Chyba nie chciał wiedzieć już nic więcej,
dlatego szybko zmienił temat.
– I jak praca? Nie przeszkadza ci, że na co dzień musisz
obcować ze sportem? – Zapytał obserwując jak odkłada sukienkę na sofę.
Anastasia zaczekała z odpowiedzią, aż usiadła na krześle po drugiej stronie
biurka naprzeciwko Casillasa.
– Praca super, właściwie tonę w papierach, ale to i tak dużo
lepsze niż sprzątanie, wierz mi na słowo. A co do sportu… – Przerwała na chwilę
jakby porządkowała w głowie myśli a wszystko po to, by nie powiedzieć za dużo a
zgrabnie wybrnąć z tematu. – … nigdy nie był mi obcy. – Iker uniósł brew nie
kryjąc tym samym swojego zaciekawienia. – W szkole średniej grałam w kosza. –
Wyjaśniła. Santo starał się nie roześmiać. Ponownie omiótł ją wzrokiem. Taka
wątła dziewczyna i bieganie po boisku w przepoconej koszulce? Nie, nie może
być.
– Z twoim wzrostem? –
– I kto to mówi? Do Buffona to wyobraź sobie kilka
centymetrów ci brakuje. – Wytknęła język w jego stronę uśmiechając się przy tym
nad wyraz złośliwie.
– Wzrost się nie liczy. – Skwitował.
– Jak dobrze, że to w końcu przyznałeś. –
— ▪ —
Dzień później.
Nachylił się nad jej biurkiem i oparł na nim swoje dłonie.
Przez dłuższą chwilę przyglądał się jak Anastasia porządkuje papiery i wkłada
je do szuflady. Chyba udawała, że wcale go tu nie ma. A może po prostu tak mu
się wydawało? Kiedy wreszcie nawiązała z nim kontakt wzrokowy kącik jego ust
uniósł się nieznacznie tworząc tym samym zalążek nieziemskiego uśmiechu, obok
którego nie można było przejść obojętnie.
– Chodź, zabieram cię na zakupy. –
– Słuchaaam? – Rzuciła niedowierzając co dało się usłyszeć
poprzez wyraźne przeciąganie ostatniej samogłoski. – Nie za bardzo mam czas. –
Dodała wreszcie mając nadzieję, że tym jednym zdaniem załatwi sprawę i uzyska
święty spokój.
– Akurat. Za – i tu wymownie spojrzał na drogi, złoty
zegarek umiejscowiony na jego lewej ręce – pięć minut kończysz pracę. –
Poruszył znacząco brwiami, jednak spojrzenie jego rozmówczyni mówiło wyraźnie
„nie”. – Nie interesują cię zakupy? Zaczynam poważnie wątpić w twoją kobiecość.
– Ballack chyba sądził, iż tym stwierdzeniem ją przekona. Anastasia zmrużyła
powieki. Nic nie odpowiedziała. Niemiec zaatakował ją kolejnym niby to bardziej
otwartym argumentem. – Jesteś kimś w rodzaju asystentki Mou, więc jakby nie
patrzeć również i moją. Musisz dbać o mnie i o mój wygląd ażebym nie przyniósł
wstydu klubowi jak Khedira, który naciągnął na tyłek białe szorty a potem
śmiało się z niego nie tylko pół Hiszpanii, ale i Niemiec. – Michael przewrócił
tymi swoimi pełnymi błękitu ślepiami a potem usadowił się na krześle Anastasii.
– Hm, wygodnie tu masz. – Nie zdołał powiedzieć nic więcej ponieważ Włoszka
usiadła przed nim na biurku eksponując tym samym swoje nogi. Na reakcję Niemca
nie trzeba było długo czekać.
– A teraz mnie posłuchaj. – Palcem wskazującym uniosła jego
podbródek zmuszając tym samym by patrzył jej prosto w oczy. – Jak się wyraziłeś
jestem asystentką Jose – podkreśliła powoli i stanowczo – nie twoją. Bieganie
za tobą po sklepach i sprawowanie roli tragarza nie wchodzi w zakres moich
obowiązków służbowych. Nie możesz wziąć ze sobą Benzemy? – MB13 wydawał się nie
tylko rozbawiony, ale i niewzruszony.
– Jeśli twoje obowiązki obejmują panowanie nad tą całą
papierkową robotą i w jakimś sensie opiekę nad piłkarzami to powinnaś jeszcze
raz przemyśleć swoją koncepcję. Obrażanie kluczowych zawodników nie jest chyba
najlepszym podejściem. Bez takich jak my - piłkarze, by cię tu nie było. –
Anastasia zsunęła się z biurka i wygładziła sukienkę. Nawet nie spojrzała na
Niemca, który znowu zaczynał ją drażnić swoim paplaniem.
– Może i nie – Odpowiedziała – Ale jeśli zamierzasz
przyczynić się do straty mojego stanowiska tylko dlatego, że nie przybiegam na
komendę i nie trzepoczę rzęsami to chyba nie jesteś tym człowiekiem, o którym
czytałam w prasie. A może dałam się nabrać na sztuczny wizerunek? – Brunet
chwycił jej żakiet i torebkę, po czym ruszył w kierunku drzwi. Bez słowa.
Świetnie, kolejny przejaw bezczelności w wykonaniu niesamowitego Michaela
Ballacka. Nie wytrzyma, zapewne prędzej czy później zdzieli go przy tych
wszystkich ludziach w centrum handlowym jedną z toreb jakie zapewne będzie
dzierżyć w ręku. Zdenerwował ją tym, że wszedł tutaj jak do siebie, albo do
jakiegoś burdelu. Ośmielił się organizować jej czas a po całym tym zajściu z
sukienką - o którym teraz aż huczy i krąży wiele wersji, które każdy
przekazujący je dalej w jakiś sposób ulepsza – chciała, żeby dał jej spokój.
Michael irytował ją niemiłosiernie, jednak miał w sobie coś takiego, co ją
niezaprzeczalnie do niego przyciągało.
Kręcili się po centrum handlowym już dobre półtorej godziny,
z czego większość czasu Ballack poświęcił na rozdawanie autografów i robienie
sobie zdjęć z fanami a w dużej mierze z podekscytowanymi fankami, które lepiły
się do niego tuzinami. Cieszyły się jakby co najmniej były na audiencji u
papieża a nie spędzały czas na zakupach i przez przypadek spotkały na swojej
drodze piłkarza.
– Życie gwiazdora jest cholernie ciężkie. – Zakpiła
uśmiechając się przy tym słodko. Za słodko jak na nią, co nie uszło uwadze
Ballacka. Od razu zwietrzył podstęp i postanowił zachować szczególną
ostrożność. O ile będzie w stanie oczywiście. Włoszka rzeczywiście zamierzała
się na nim zemścić i zaproponować mu chociażby coś kompletnie beznadziejnego,
ale Michael we wszystkim wyglądał obłędnie. To było takie cholernie
niesprawiedliwe. Gdyby został piłkarzem zapewne chadzałby teraz po wybiegu
niczym rącza gazela i prezentował zmyślne kreacje światowych – i jak to zwykle
w bajkach bywa, lekko popieprzonych – projektantów mody.
Od dobrych pięciu minut czekała, aż wreszcie raczy opuścić
progi przymierzalni i zaprezentuje się w ciemnych dżinsach, które mu wybrała.
Coś za długo mu to szło…
– Anastasio… – Automatycznie zareagowała na pełną formę
swojego imienia.
– Tak? – Spytała niepewnie, nastawiając ucho w kierunku
źródła dźwięku.
– Czy mogłabyś mi pomóc? – Włoszka wybałuszyła oczy niczym
„madrycka dziesiątka” i przeczesała dłonią włosy zyskując tym samym chwilę na
zastanowienie. Co on znowu kombinuje? –
– Zabłądziłeś i nie możesz wyjść… – Błysnęła sarkazmem.
— ▪ — — ▪ —
— ▪ — — ▪ —
— ▪ — — ▪ —
— ▪ — — ▪ —
— ▪ — — ▪ —
co mogę powiedzieć?
dziękuję Wam za każdy komentarz, to naprawdę motywuje do pisania. fakt, że ktoś jednak czyta te moje wypociny wywołuje na mojej twarzy uśmiech. niedługo chyba zmarszczek dostane. ;>
jeśli chodzi o Wasze blogi to przepraszam, że nie komentuję na bieżąco. czas ostatnio przecieka mi przez palce, ale jak mam wolną chwilę staram się zobaczyć co u Was ciekawego. dzięki Bogu za mobilną wersje. ;> także tego. powoli nadrabiam zaległości.
postanowiłam, że rozdział będzie się pojawiał raz w miesiącu, no ewentualnie dwa razy, ale za to będzie wyczerpujący.
mam zamiar też odświeżyć bloga o Benzemie. jeśli jest ktoś zainteresowany losami Evelyn Zidane i właśnie tegoż piłkarza to serdecznie zapraszam. niedługo powinien pojawić się nowy post. ;>
udanych wakacji życzę. ;*