niedziela, 4 sierpnia 2013

Nine - "Czy mogłabyś mi pomóc?"


Anastasia podniosła wzrok znad dokumentów, które właśnie wkładała do jednego z granatowych segregatorów aktualnie leżących na jej biurku, a które jeszcze pół godziny wcześniej stały sobie jak gdyby nigdy nic uporządkowane w kolejności alfabetycznej na jednym z przeznaczonych do tego regałów.
– Hej. – Na dźwięk barytonu Casillasa drgnęła niczym Alonso, który zasnął w szatni podczas przerwy pamiętnego meczu z Barceloną; którego po wielu jakże dziwacznych próbach udało się wreszcie obudzić trenerowi Mourinho, jednak tylko dlatego, że użył do tego mocno już zużytej skarpetki Fabio Coentrao. Czyżby katalońscy fani rzucili wtedy urok na tego jakże wspaniałego i przystojnego pomocnika z numerem czternastym? Nawiedzony Kepler pierwszy wysunął takie oskarżenie. Prawda była taka, że Xabi już od kilku dni po prostu sypiał na kanapie w salonie, co niekoniecznie pozwalało mu się wyspać i było niezbyt przyjemnym doświadczeniem dla jego nad wyraz delikatnego kręgosłupa. A dlaczego tam sypiał? Dobrze, może nie zapomniał o rocznicy ślubu, ale według Nagore zapas proszku do prania i nowa deska do prasowania to niezbyt romantyczne prezenty. A podobno sam gest się liczy…
Ale wracając….
– Nie przeszkadzam? – Iker stał w drzwiach trzymając dłonie za plecami. To nie był typowo bramkarski nawyk.
– Ależ skąd. – Kiedy otrzymał przyzwolenie ruszył w kierunku biurka stojącego niemalże w samym centrum pomieszczenia i wyciągnął w jej stronę wieszak z czarną sukienką. Tak, tą samą, która Ana miała na sobie dwa dni temu na bankiecie. Brunetka znieruchomiała. Była teraz prawie jak marmurowy posąg. Prawie bo zdradzały ją tylko mrugnięcia powiek kiedy wpatrywała się kolejno to w bramkarza, to ponownie w część swojej garderoby. – Słuchaj…, Michael mi to dał. Znaczy miał ci oddać osobiście, ale coś mu wypadło i musiał jechać zaraz po treningu. – Wytłumaczył pan i władca realowskiej bramki. Nie tylko panna Weyden czuła się w tej chwili trochę niezręcznie. To, co zrodziło się w głowie Ikera, kiedy Ballack ot tak po prostu podawał mu jej sukienkę nie było niczym przyzwoitym. Co prawda byli kumplami, można by rzec nawet najlepszymi, ale…
Dlaczego Anastasia miała wrażenie, że Ballack zrobił to specjalnie? Pracuje tu zaledwie od kilku dni i to właściwie dzięki Ikerowi a teraz on pomyśli sobie Bóg wie co. A co, jeśli ktoś widział bramkarza paradującego z jej sukienką? Co ludzie pomyślą?! Nie chciała nawet o tym myśleć. Przecież nikt nie wysnuje wniosków, że zapewne zatrudnił się pralni, żeby sobie trochę dorobić. Czemu Michael nie raczył zapakować jej nawet w pokrowiec?! Ana usiłowała przybrać normalny wyraz twarzy, jakby się tym wszystkim wcale nie przejmowała. Na jej obliczu zawidniał też blady uśmiech. Naturalny - a przynajmniej z założenia tak miał wyglądać. I jak z tego wybrnąć?
 – Ach tak, a kwitu z pralni ci nie dał? – Spytała nagle neutralnym tonem a Casillas pokręcił tylko przecząco głową. Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. Miała wrażenie, że jej policzki pokryły się purpurą. – To dobrze. Jeszcze by tego brakowało… Jakby nie patrzeć to w końcu z jego winy wylądowałam w basenie. – Zamaszystym gestem zamknęła segregator i odstawiła go na miejsce. Iker złapał się na tym, że podążył wzrokiem za jej zgrabną sylwetką i wcale nie przypatrywał się jej plecom w tym momencie. – Właściwie jest mi winien, chociaż to, za to jak wspaniałomyślnie odwiozłam go do domu. – W tej jednej chwili wszystkie wątpliwości bramkarza zostały rozwiane. Miał już pewność, że u niego była i dziwnie się z tym czuł. Do tego ten basen… Chyba nie chciał wiedzieć już nic więcej, dlatego szybko zmienił temat.
– I jak praca? Nie przeszkadza ci, że na co dzień musisz obcować ze sportem? – Zapytał obserwując jak odkłada sukienkę na sofę. Anastasia zaczekała z odpowiedzią, aż usiadła na krześle po drugiej stronie biurka naprzeciwko Casillasa.
– Praca super, właściwie tonę w papierach, ale to i tak dużo lepsze niż sprzątanie, wierz mi na słowo. A co do sportu… – Przerwała na chwilę jakby porządkowała w głowie myśli a wszystko po to, by nie powiedzieć za dużo a zgrabnie wybrnąć z tematu. – … nigdy nie był mi obcy. – Iker uniósł brew nie kryjąc tym samym swojego zaciekawienia. – W szkole średniej grałam w kosza. – Wyjaśniła. Santo starał się nie roześmiać. Ponownie omiótł ją wzrokiem. Taka wątła dziewczyna i bieganie po boisku w przepoconej koszulce? Nie, nie może być.
– Z twoim wzrostem? –
– I kto to mówi? Do Buffona to wyobraź sobie kilka centymetrów ci brakuje. – Wytknęła język w jego stronę uśmiechając się przy tym nad wyraz złośliwie.
– Wzrost się nie liczy. – Skwitował.
– Jak dobrze, że to w końcu przyznałeś. –

— ▪ —


Dzień później.
Nachylił się nad jej biurkiem i oparł na nim swoje dłonie. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jak Anastasia porządkuje papiery i wkłada je do szuflady. Chyba udawała, że wcale go tu nie ma. A może po prostu tak mu się wydawało? Kiedy wreszcie nawiązała z nim kontakt wzrokowy kącik jego ust uniósł się nieznacznie tworząc tym samym zalążek nieziemskiego uśmiechu, obok którego nie można było przejść obojętnie.
– Chodź, zabieram cię na zakupy. –
– Słuchaaam? – Rzuciła niedowierzając co dało się usłyszeć poprzez wyraźne przeciąganie ostatniej samogłoski. – Nie za bardzo mam czas. – Dodała wreszcie mając nadzieję, że tym jednym zdaniem załatwi sprawę i uzyska święty spokój.
– Akurat. Za – i tu wymownie spojrzał na drogi, złoty zegarek umiejscowiony na jego lewej ręce – pięć minut kończysz pracę. – Poruszył znacząco brwiami, jednak spojrzenie jego rozmówczyni mówiło wyraźnie „nie”. – Nie interesują cię zakupy? Zaczynam poważnie wątpić w twoją kobiecość. – Ballack chyba sądził, iż tym stwierdzeniem ją przekona. Anastasia zmrużyła powieki. Nic nie odpowiedziała. Niemiec zaatakował ją kolejnym niby to bardziej otwartym argumentem. – Jesteś kimś w rodzaju asystentki Mou, więc jakby nie patrzeć również i moją. Musisz dbać o mnie i o mój wygląd ażebym nie przyniósł wstydu klubowi jak Khedira, który naciągnął na tyłek białe szorty a potem śmiało się z niego nie tylko pół Hiszpanii, ale i Niemiec. – Michael przewrócił tymi swoimi pełnymi błękitu ślepiami a potem usadowił się na krześle Anastasii. – Hm, wygodnie tu masz. – Nie zdołał powiedzieć nic więcej ponieważ Włoszka usiadła przed nim na biurku eksponując tym samym swoje nogi. Na reakcję Niemca nie trzeba było długo czekać.
– A teraz mnie posłuchaj. – Palcem wskazującym uniosła jego podbródek zmuszając tym samym by patrzył jej prosto w oczy. – Jak się wyraziłeś jestem asystentką Jose – podkreśliła powoli i stanowczo – nie twoją. Bieganie za tobą po sklepach i sprawowanie roli tragarza nie wchodzi w zakres moich obowiązków służbowych. Nie możesz wziąć ze sobą Benzemy? – MB13 wydawał się nie tylko rozbawiony, ale i niewzruszony.
– Jeśli twoje obowiązki obejmują panowanie nad tą całą papierkową robotą i w jakimś sensie opiekę nad piłkarzami to powinnaś jeszcze raz przemyśleć swoją koncepcję. Obrażanie kluczowych zawodników nie jest chyba najlepszym podejściem. Bez takich jak my - piłkarze, by cię tu nie było. – Anastasia zsunęła się z biurka i wygładziła sukienkę. Nawet nie spojrzała na Niemca, który znowu zaczynał ją drażnić swoim paplaniem.
– Może i nie – Odpowiedziała – Ale jeśli zamierzasz przyczynić się do straty mojego stanowiska tylko dlatego, że nie przybiegam na komendę i nie trzepoczę rzęsami to chyba nie jesteś tym człowiekiem, o którym czytałam w prasie. A może dałam się nabrać na sztuczny wizerunek? – Brunet chwycił jej żakiet i torebkę, po czym ruszył w kierunku drzwi. Bez słowa. Świetnie, kolejny przejaw bezczelności w wykonaniu niesamowitego Michaela Ballacka. Nie wytrzyma, zapewne prędzej czy później zdzieli go przy tych wszystkich ludziach w centrum handlowym jedną z toreb jakie zapewne będzie dzierżyć w ręku. Zdenerwował ją tym, że wszedł tutaj jak do siebie, albo do jakiegoś burdelu. Ośmielił się organizować jej czas a po całym tym zajściu z sukienką - o którym teraz aż huczy i krąży wiele wersji, które każdy przekazujący je dalej w jakiś sposób ulepsza – chciała, żeby dał jej spokój. Michael irytował ją niemiłosiernie, jednak miał w sobie coś takiego, co ją niezaprzeczalnie do niego przyciągało.
Kręcili się po centrum handlowym już dobre półtorej godziny, z czego większość czasu Ballack poświęcił na rozdawanie autografów i robienie sobie zdjęć z fanami a w dużej mierze z podekscytowanymi fankami, które lepiły się do niego tuzinami. Cieszyły się jakby co najmniej były na audiencji u papieża a nie spędzały czas na zakupach i przez przypadek spotkały na swojej drodze piłkarza. 
– Życie gwiazdora jest cholernie ciężkie. – Zakpiła uśmiechając się przy tym słodko. Za słodko jak na nią, co nie uszło uwadze Ballacka. Od razu zwietrzył podstęp i postanowił zachować szczególną ostrożność. O ile będzie w stanie oczywiście. Włoszka rzeczywiście zamierzała się na nim zemścić i zaproponować mu chociażby coś kompletnie beznadziejnego, ale Michael we wszystkim wyglądał obłędnie. To było takie cholernie niesprawiedliwe. Gdyby został piłkarzem zapewne chadzałby teraz po wybiegu niczym rącza gazela i prezentował zmyślne kreacje światowych – i jak to zwykle w bajkach bywa, lekko popieprzonych – projektantów mody.
Od dobrych pięciu minut czekała, aż wreszcie raczy opuścić progi przymierzalni i zaprezentuje się w ciemnych dżinsach, które mu wybrała. Coś za długo mu to szło…
– Anastasio… – Automatycznie zareagowała na pełną formę swojego imienia.
– Tak? – Spytała niepewnie, nastawiając ucho w kierunku źródła dźwięku.
– Czy mogłabyś mi pomóc? – Włoszka wybałuszyła oczy niczym „madrycka dziesiątka” i przeczesała dłonią włosy zyskując tym samym chwilę na zastanowienie. Co on znowu kombinuje? –
– Zabłądziłeś i nie możesz wyjść… – Błysnęła sarkazmem.

— ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ —  — ▪ — — ▪ — 
co mogę powiedzieć? 
dziękuję Wam za każdy komentarz, to naprawdę motywuje do pisania. fakt, że ktoś jednak czyta te moje wypociny wywołuje na mojej twarzy uśmiech. niedługo chyba zmarszczek dostane. ;> 
jeśli chodzi o Wasze blogi to przepraszam, że nie komentuję na bieżąco. czas ostatnio przecieka mi przez palce, ale jak mam wolną chwilę staram się zobaczyć co u Was ciekawego. dzięki Bogu za mobilną wersje. ;> także tego. powoli nadrabiam zaległości. 
postanowiłam, że rozdział będzie się pojawiał raz w miesiącu, no ewentualnie dwa razy, ale za to będzie wyczerpujący. 
mam zamiar też odświeżyć bloga o Benzemie. jeśli jest ktoś zainteresowany losami Evelyn Zidane i właśnie tegoż piłkarza to serdecznie zapraszam. niedługo powinien pojawić się nowy post. ;>
udanych wakacji życzę. ;*